niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział O13

Ważna notka pod rozdziałem!
Leżałam na łóżku i przekręcałam się z boku na bok. Chyba nigdy jeszcze mi się tak nie nudziło. Zapewne gdyby nie to wszystko byłabym teraz z Justinem, Jack'iem i Jenifer.
Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Wzięłam urządzenie do ręki i odebrałam.
-Halo- rzekłam leniwie, nawet nie zobaczyłam kto dzwoni
-Hejka kochana- powiedziała radośnie Jen
-Cześć- odpowiedziałam równie energicznie
-Może gdzieś pójdziemy?- wiem, że coś kombinuje
-Ummm... a gdzie?- spytałam, mogłam sobie wyobrażać, że teraz obgryza paznokcie
-Nooo... na imprezę- grr, wiedziałam
-No nie wiem a gdzie?- mało mnie to zainteresowało
-Do Johna- powiedziała
-No ok, ale robię to tylko da ciebie- sama się zdziwiłam, że dałam się na to namówić
-Jeah! Przyjadę po ciebie o dziewiętnastej- powiedziała i rozłączyła się
***
Zaczęłam się przygotowywać. Była już osiemnasta. Wzięłam krótki prysznic umalowałam się i ubrałam. Po trzydziestu minutach byłam gotowa do wyjścia. Zeszłam na dół i czekałam na Jenifer.
Nagle trąbienie rozbrzmiało w moich uszach. Spojrzałam przez okno-to ona. Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi na klucz i weszłam do samochodu.
-Heej! Cieszę się, że dałaś się namówić na tą imprezę- powiedziała odpalając silnik 

-Taa... ja trochę mniej- rzekłam 
-Czemu? Będzie fajnie. Obiecuje.- uśmiechnęła się do mnie cała podekscytowana 
-Mam nadzieję- odwzajemniłam uśmiech 
Po dwudziestu minutach zatrzymałyśmy się w jakimś lesie. Przeraziłam się.
-Czemu się zatrzymałaś?- spytałam, rozglądając się 

-No, bo tu jest ta impra- odarła odpinając pas
-Chyba cię pogrzało. Przecież to miała być impreza u Johna a po za tym tutaj nikogo nie ma.- popatrzyłam się na nią 
-Musimy wejść kawałek dalej- otworzyła drzwi i wyszła, niepewnie zrobiłam to samo 

-Żałuje, że dałam się tu zaciągnąć- powiedziałam idąc za Jenifer 
-Oj, nie narzekaj- westchnęła 
Cały czas czułam, że ktoś za nami idzie, że ktoś może zrobić nam krzywdę. Bałam się, naprawdę się bałam. 
W pewnym momencie usłyszałam muzykę. 
-Już dochodzimy- odezwała się Jen 
-Nareszcie- burknęłam 
Dziewczyna odsunęła ostatni krzak który stał nam na drodze i ujrzeliśmy tańczących ludzi. Nadal nie mogłam uwierzyć, że Jenifer mnie okłamała. Nie wiedziałam, że John mieszka w lesie, ale muszę przyznać, że było urządzone to całkiem fajnie. Stoliki z parasolami, wieża z której leciała muzyka, jakieś stoisko z alkoholem i jakieś kanapy. Byłam w szoku, że tak można zorganizować imprezę na powietrzu. 
Jenifer poszła po piwo a ja zajęłam miejsce siedzące. Po paru minutach Jen przyszła. 
-Proszę cię, tylko się nie wkurzaj.- powiedziała podając mi alkohol.
-Ale co?- spytałam biorąc łyka 
-No bo... Justin też tu jest- spuściła głowę 
-Czemu on jest wszędzie tam gdzie my jesteśmy.- rzekłam 
-Nie wiem- dziewczyna usiadła obok mnie 
-No, ale przecież nie będziemy tu tak siedzieć. Idziemy zatańczyć- pociągnęłam Jen na "parkiet"
Zaczęłyśmy tańczyć, nagle zderzyłam się z kimś i upadłam na ziemię. 

-Przep... Lily?- powiedział Justin
-A nie widzisz?- spytałam i rozejrzałam się. Jenifer już nie było. Ughh.. zostawiła mnie samą. 
Szatyn podał mi rękę i pomógł mi wstać. 
-Dzięki- powiedziałam i zaczęłam odchodzić 
-Możemy porozmawiać?- Bieber złapał mnie za nadgarstek 
-Po co? -odwróciłam się do niego, próbując wyrwać rękę  
-Musimy sobie wszystko wyjaśnić- odparł puszczając mnie
-Okej, ale chodź dalej- powiedziałam idąc 
Justin cały czas szedł za mną. Dopiero gdy odeszliśmy wystarczająco daleko, gdzie nie było słychać muzyki odezwał się. 
-Ja chcę cię przeprosić- rzekł 
-No to przepraszaj.- powiedziałam opierając się o drzewo 
-Ja naprawdę nie chciałem.- zrobił krok bliżej mnie 
-Taa.. już mi to mówiłeś.- burknęłam nie patrząc się na niego 
-Proszę, wybacz mi- powiedział 
-Nie mogę- zaczęłam odchodzić, ale jego słowa mnie zszokowały 
-Ja cię kocham
Odwróciłam się w jego stronę i ujrzałam jak klęczy. Zaczął padać deszcz. 
-Daj mi jeszcze jedną szanse. Naprawdę taki nie jestem- powiedział 
Podeszłam do niego, klęknęłam i pocałowałam go. Odwzajemnił pocałunek. Czułam motylki w brzuchu. 
-Ja ciebie też kocham- rzekłam gdy oderwaliśmy się od siebie, Justin przytulił mnie
-Oh, jakie to słodkie- odezwał się głos. 
Odwróciłam się a za mną stał Jack. Wstaliśmy z ziemi. Szybko schowałam się za Justina. 
__________________________________________________________________________
Tak, wiem. Zawaliłam na całej linii. Nie dodawałam rozdziału tak długo i gdy dodałam jest krótki. Przepraszam was za to.

Jest taka sprawa. Nie wiem czy nie zawiesić bloga. I to nie przez komentarze. Komentarzy jest bardzo dużo. Dziękuje za 9 pod poprzednim rozdziałem <3 Po prostu brak weny daje o sobie znać. Na rozdział 14 mam jeszcze pomysł, ale reszta? Musielibyście mi dać trochę czasu aby napisać rozdział. Jeśli nie będzie to dla was problem, będę pisać dalej tego bloga, bez zawieszania <3 
A więc to tyle i jeszcze raz przepraszam ;c 

wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział O12

Obudziły mnie natarczywe promienie słońca padające na moją twarz. Leniwie podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam zamglone oczy. Wzięłam mojego iPhone'a do ręki. Była już dziesiąta. Niechętnie wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Zdjęłam piżamę w której spałam i weszłam pod prysznic włączając chłodną wodę. Nie ma to jak orzeźwiający prysznic z rana. Wyszłam z łazienki odświeżona i ubrana. Zeszłam na dół. Na kanapie zastałam Jenifer oglądającą telewizję.
-Cześć- powiedziałam bez entuzjazmu. Dzisiaj jakoś nie mam ochoty nic robić, nawet rozmawiać.
-Hej- odparła odwracając się w moją stronę z szerokim uśmiechem.- jak się spało?
-O dziwo dobrze.- burknęłam cicho, jednak wystarczająco żeby Jenifer usłyszała
-Chyba nie masz dzisiaj humoru.- spuściła głowę i  wkurzający uśmieszek zszedł z jej twarzy. Ohh... nareszcie zrozumiała.
-No jak widać- uśmiechnęłam się ironicznie
Dziewczyna nie odezwała się a ja poszłam do kuchni. Wyciągnęłam chleb, szynkę i ser. Włączyłam toster po czym moje kanapki trafiły do niego. Po paru minutach tosty były gotowe. Nalałam kawy do kubka. Nigdy jej nie piłam, nie smakowała mi. Nie wiem co we mnie dzisiaj wstąpiło.
Zjadłam tosty po czym poszłam do pokoju. Jenifer stała już ubrana.
-Gdzie idziesz?- spytałam zdziwiona
-Do domu, nie chcę cię więcej denerwować.- powiedziała a ja zrozumiałam, że nie byłam dla niej miła.
-Przepraszam cię, mam dzisiaj gorszy dzień. Zostań proszę.- uśmiechnęłam się do niej blado.
-Okej- rzekła niepewnie i ponownie usiadła na kanapie obok mnie.
-Pooglądamy coś?- zapytałam
Pokiwała głową na tak a ja podeszłam do szafki z filmami i wyciągnęłam film "Marley i ja".

Oglądałyśmy już dobrą godzinę. Śmiałyśmy się i płakałyśmy. Najgorszy był koniec. Ryczałam i zmarnowałam całą paczkę chusteczek.
Wyłączyłam film i odłożyłam płytę na miejsce.
-Ten film był okropnie smutny.- powiedziała jeszcze zapłakana Jenifer
-Yhyym, ale fajny- uśmiechnęłam się
-Może pójdziemy na zakupy?- spytała
-Czemu nie.- powiedziałam bez chwili wahania. Muszę się trochę odstresować.
Ubrałyśmy się i wyszłyśmy. Wsiadłyśmy do mojego samochodu i ruszyłyśmy.
Po piętnastu minutach byłyśmy pod centrum handlowym. Weszłyśmy do budynku i wchodziłyśmy do każdego sklepu.
*
Po godzinie a nawet dwóch skończyłyśmy kupować. Kupiłam spodniebluzkękoszulę i buty. Co do Jenifer. Kupiła dwa razy więcej ode mnie, dlatego wolę nie wymieniać wszystkiego.
Zapakowane poszłyśmy do samochodu i włożyłyśmy wszystkie rzeczy. Byłyśmy tak głodne, że postanowiłyśmy iść do pobliskiej restauracji.
Zajęłyśmy stolik a po chwili kelner przyniósł kartę. Wybrałyśmy pizze. Po dziesięciu minutach danie było gotowe. Zjadłyśmy i wyszłyśmy.
*
Podjechałyśmy pod mój dom. Ktoś stał pod drzwiami. Zaparkowałam samochód, wzięłam zakupione rzeczy i podeszłam pod drzwi wejściowe. Gdy zobaczyłam z bliska kto tam stoi, dostałam gorączki. To mój tata ze swoja dziunią.
-Cześć córeczko- odezwał się do mnie chcąc mnie przytulić, ale odsunęłam się
-Czy ja pana znam?- powiedziałam z ironicznym uśmiechem
-Ymmm to ja może pójdę- rzekła Jenifer i odeszła
-Mogą się państwo przesunąć? Blokujecie mi drzwi do mojego domu.- dałam nacisk na słowo "mojego"
-Przestań zachowywać się jak dziecko. To jest moja partnerka Meredith- powiedział a blondynka wystawiła do mnie rękę, ale ją zignorowałam.
-Możemy wejść?- spytał
-Nie.- nie zgodziłam się
-Proszę porozmawiajmy- powiedział błagalnym głosem a ja uległam.
Weszliśmy do domu. Czułam, że to będzie ostra rozmowa. Już rano miałam zły humor a teraz?
Usiedliśmy razem do stołu w kuchni. Normalnie jak jedna wielka rodzinka. Ah.. ten sarkazm
-A więc?- zaczęłam niezbyt chętnie, ale cóż jak trzeba to trzeba
-Chcielibyśmy żebyś się do nas wprowadziła albo żebyśmy my wprowadzili się do ciebie- powiedział mój "tata"
-Ciekawe, kontynuuj- odrzekłam robiąc ręką gest, znaczący by mówił dalej, ale tak naprawdę gówno mnie to obchodziło
-Chcielibyśmy ci pomóc finansowo.- odparł robiąc minę poważnego
-No to pomagajcie- powiedziałam
-Ale pomożemy ci tylko jak się do nas wprowadzisz albo my do ciebie- rzekła blondynka a we mnie się zagotowało
-Wy mi stawiacie warunek?!- prawie, że krzyknęłam, wstając oburzona- przez was mama zginęła a wy macie czelność stawiać mi warunek? Jesteście obrzydliwi. Ty jesteś obrzydliwa. I ty też.- powiedziałam wskazując na nich
-Nie tym tonem- rzekła blondynka
-Ohhh... uważaj żeby ci się tapeta nie zmyła- uśmiechnęłam się ironicznie
-Tego już za wiele. Wychodzimy!- rozkazała wytapetowana lala a ja zauważyłam wtedy, że jej sztuczna rzęsa się odkleiła. Gwałtownie wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
-Z czego się śmiejesz?- spytała
-Z twojej odklejonej, sztucznej rzęsy.- ledwo to z siebie wydukałam
-Lily!- wrzasną rozdrażniony tata
-Nie drzyj się na mnie!- od razu uśmiech zszedł z mojej twarzy- I wynocha z mojego domu
Wskazałam na drzwi. Nie musiałam dwa razy powtarzać. Tata wstał i wyszedł a za nim blondynka
Na serio? Oni mieli czelność przyjść tutaj po tym wszystkim co się stało?

Była już dwudziesta. Poszłam do łazienki i wzięłam krótki prysznic. Przebrałam się w piżamę i poszłam do pokoju. Położyłam się i wzięłam iPhone'a aby napisać sms'a do Jen.
  "Do Jenifer" 
Hej :) Długo nad tym myślałam i postanowiłam, że jutro idę do szkoły. ;* 
Wysłałam i po chwili otrzymałam odpowiedź.
  "Od Jenifer" 
Cześć :* W takim razie idę z Tobą <3  
Ucieszyłam się, bo nie chciałam iść tam sama. Odłożyłam telefon. Oczy zaczęły same mi się zamykać. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

**
Dźwięk budzika wypełnił mój pokój. Była już siódma. Nie wstając wymacałam budzik a odgłos ucichł. Powoli wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Zdjęłam piżamę i weszłam pod prysznic.
Wyszłam z kabiny i ubrałam się. Wzięłam moją torbę z pokoju i zeszłam na dół. Poszłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę, ale nie byłam głodna, dlatego nic nie zjadłam. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor.
Nim się obejrzałam była już siódma trzydzieści. Wyszłam z domu i odjechałam.

Po dziesięciu minutach byłam już pod szkołą. Zostawiłam samochód na parkingu i skierowałam się w stronę budynku. Powoli do niego weszłam i podeszłam do mojej szafki. Wzięłam książki i poszłam pod klasę. Pierwszy była matma pod drzwiami zobaczyłam Jenifer.
-Heej- uśmiechnęłam się do niej
-Hej. Nie zgadniesz kto jest w szkole- powiedziała
-No kto?- spytałam ciekawa
-Bieber- spuściłam głowę jak usłyszałam to nazwisko. Od razu przypomniały mi się ostanie dni. Próba gwałtu, wyjazd, śmierć mamy.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Weszliśmy do klasy i rozpakowaliśmy się. Na matematyce siedziałam z Jenifer. Do klasy wszedł Justin. Przeszedł obok mnie i burkną tylko ciche "hej", odpowiedziałam mu tym samym.

Ostatnia lekcja to w-f. Nie za bardzo chcę mi się ćwiczyć, ale jak mus to mus. Weszliśmy do szatni, szybko się przebrałam i poszłam na salę. Trenerka zaczęła rozgrzewkę.
Po krótkim biegu i rozciąganiu, graliśmy w piłkę nożną. Ja i Bieber byliśmy w tej samej drużynie.
-1:0 dla Justina- krzyknęła trenerka
-2:0- liczyła
Byłam z Jussem na ataku i muszę przyznać, że dobrze nam się współpracowało. Gra powoli się kończyła i ostatni gol strzeliłam ja. Niekontrolowanie przytuliłam się do Justina. To było pod wpływem emocji, ale szybko się ocknęłam i odsunęłam od niego.
-Przepraszam- spuściłam głowę zawstydzona
-Nic się nie stało- powiedział i poszedł na drugą stronę sali.
-5:2 dla drużyny Biebera i Waston.- uśmiechnęła się trenerka
Dzwonek już zadzwonił. Wyszliśmy z hali.

Pożegnałam się z Jen i odjechałam do domu.
______________________________________________________________________
Jest (mam nadzieję) długo oczekiwany rozdział. Hmmm.... nie wiem czy wam się spodoba, ale cóż.
Chciałabym was poinformować po raz kolejny, że pytania zadajecie mi na ask'u ponieważ co niektóre osoby piszą do mnie na fb, ale ja tam nie odpowiadam.
Okej to chyba tyle. Do następnego.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział O11

~Wyjaśnienie poprzedniego rozdziału: Jenifer uciekła ponieważ bała się Jack'a. Jack kazał związać Lily bo bał się, że ona również ucieknie i może powiedzieć policji gdzie ten się znajduje.


Przyglądałam się Justinowi który siedział na ziemi z rękoma założonymi na głowie. Widać było, że coś go dręczy, o czymś myśli.
Chciałam się odezwać ale bałam się, po prostu się bałam. Wiedziałam, że może w każdej chwili mnie zabić. Może nie sam z siebie ale pod wpływem Jack'a.
Nagle mój telefon w kieszeni wydał dźwięk, że też akurat teraz ktoś musiał do mnie napisać. Cała drżałam a Justin tylko się na mnie spojrzał.
Nic nie powiedział. Nie miałam jak odebrać wiadomość ponieważ moje ręce były związane.
Po minutach milczenia szatyn wreszcie się odezwał.
-Przepraszam- powiedział wstając z ziemi i patrząc na mnie smutnym wzrokiem.
Nie odpowiedziałam nic, licząc na to, że mnie rozwiążę i będę mogła uciec. Jednak tak się nie stało, on po prostu wyszedł z pomieszczenia.
*
-Jak to nie możesz tego zrobić?- usłyszałam krzyki Jack'a
-Po prostu nie mogę- Justin powiedział spokojnie
-Sam to załatwię- rzekł Jack
-Nie będę na to patrzeć- powiedział szatyn po czym usłyszałam trzaśnięcie drzwiami.
Wyszedł? I tak po prostu mnie zostawił? Zostawił mnie tu samą z tym bydlęciem?
Słyszałam, że ktoś wchodzi po schodach. Po chwili drzwi się uchylił a w nich stał nikt inny jak Jack.
Podszedł do mnie i złapał mnie za włosy.
-Zabawmy się.- Powiedział a ja zaczęłam się wyrywać. Na co on uderzył mnie w twarz.
Rozwiązał mnie cały czas trzymając jedną ręką żebym nie uciekła. Rzucił mnie na łóżko i położył się na mnie.
Ponownie zaczęłam się wyrywać ale po raz kolejny mnie z policzkował. Zaczął rozrywać moje ubranie. Byłam cała w łzach.
Zamknęłam oczy czekając już tylko na koniec. Tak, tak po prostu czekałam aż mnie zgwałci i zostawi w spokoju. Może wyda wam się to dziwne ale i tak by mi to zrobił nawet jakbym się wyrywała. Był silniejszy.
Nagle chłopak upadł cały w krwi. Zobaczyłam Jenifer z metalowym prętem.
-Wróciłaś po mnie- powiedziałam płacząc
-Pewnie, jesteś moją przyjaciółką- przytuliła mnie
Wzięła mnie za rękę po czym razem biegłyśmy do wyjścia. Ulżyło mi, myślałam, że to już koniec tego horroru jednak na zewnątrz czekała na nas "niespodzianka"
Przy drzwiach stał Justin. Był zmieszany patrząc na nas. Schowałam się za Jenifer cały czas się trzęsąc.
-Justin puść nas wolno. Proszę.- zabłagała Jenifer a ja lekko wychyliłam się zza niej
-Nie mam zamiaru was zatrzymywać. Odwiozę was do domu.- powiedział otwierając samochód.
-Nie!- krzyknęłam, bałam się, już nie mogłam mu zaufać po tym co zrobił
-Chcę wam pomóc- rzekł a w jego oczach było widać...
Żal?
Smutek?
Rozczarowanie?
-Mamy ci zaufać po tym co zrobiłeś Lily?- spytała Jenifer
-Ja nie chciałem. Zrobiłem to dla nas.- powiedział
-Jak to dla nas?- byłam zdziwiona, Jack o mało co mnie nie zgwałcił a on mówi, że zrobił to dla N A S?
-Tak, Jack powiedział, że mnie zabije jeśli mu nie pomogę. A jeśli zabił by mnie zabił by i ciebie.- zwrócił się do mnie
-Dobrze, odwieź nas do domu ale obiecaj, że później zostawisz nas w spokoju- Jenifer postawiła warunek a ja nie miałam zamiaru protestować, chciałam być już w domu.
-Obiecuje- powiedział wahając się
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy.
*
Cała droga odbyła się w milczeniu. Wreszcie podjechaliśmy pod mój dom. Wraz z Jenifer wysiadłyśmy z samochodu a Justin tak jak obiecał po prostu odjechał i zostawił nas. Weszliśmy do mojego domu.
-Rozgość się- powiedziałam do dziewczyny- a ja pójdę wziąć prysznic
-Okej- siadła na kanapie a ja poszłam na górę.
Weszłam do łazienki. Zdjęłam ubrania oraz bieliznę i weszłam pod prysznic.
Chłodna woda spływała po moim ciele. Chciałam zmyć z siebie zapach Jack'a i wszystkie złe wspomnienia, jednak wiadomo, że zwykłym ciśnieniem wody nie "wyczyszczę" pamięci.

Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół. Jenifer zasnęła na kanapie. Postanowiłam jej nie budzić tylko poszłam po kołdrę i okryłam nią dziewczynę. Sama poszłam na górę się położyć.
Nie mogłam zasnąć, cały czas myślałam jak Jack i Justin mogli mi to zrobić. Nigdy nie pomyślałabym, że Jack będzie chciał mnie zgwałcić. Uważałam go za przyjaciela. A Justin?
Myślałam, że z Justinem mogłoby mnie coś, kiedyś połączyć. Strasznie się pomyliłam. Do Jenifer też mam żal, może trochę mniejszy ale nie mogę jej wybaczyć, że zostawiła mnie samą, chociaż wiedziała na co stać Jack'a.
__________________________________________________________________________
Jest rozdział 11! Mam nadzieję, że się spodoba. Postanowiłam jednak pisać dalej tego bloga. A teraz trochę o rozdziale:
Nie chciałam żeby Jack ją zgwałcił po prostu nie chciałam żeby to było takie oczywiste, że Justin ją uratuje dlatego napisałam rozdział z Jenifer's back.
Mam nadzieję, że wyszedł trochę dłuższy niż 10. I mam nadzieję, że nie jest nudny.
Teraz o poście "Rozczarowanie" pojawił się komentarz typu, że nie powinnam narzekać dobrze, że mam chociaż te 4 komy." Tyle, że przy tamtym poście było aż 9 komentarzy a przy rozdziale 4
czyli jednak potraficie komentować :) :P
A więc pytania jak zwykle na ask'u. No i do nn <3