wtorek, 4 marca 2014

ROZDZIAŁ OO5

**
Weszliśmy do kina i zapłaciliśmy za bilety. Zajęliśmy miejsca na sali i czekaliśmy aż film się zacznie. Justin siedział obok mnie. To też on wybierał film "Sierociniec".
**
Po samych 10 minutach tego filmu miałam dość. Psuł mi psychikę. Cały czas przytulałam się do Justina i zakrywałam oczy. Nie wiem jak ten film znosiła Jenifer bo nie widziałam nikogo oprócz szatyna.
-Justin, muszę wyjść.- powiedziałam wstając
-Gdzie idziesz- spytał
-Do toalety- rzekłam
-Pójdę z tobą- uśmiechną się
-Jak chcesz.
Wyszliśmy z sali i skierowaliśmy się do łazienki.
-Mam dość tego filmu- burknęłam opierając się o ścianę
-Czemu? Aż tak się boisz?- zaśmiał się
-Wcale, że nie- warknęłam patrząc na niego wrogo
-Przecież przez cały film się do mnie przytulałaś- mówił dalej rozbawiony Bieber
-Daj spokój- powiedziałam- nie wiem jak ty ale ja już nie wracam na salę.
-Gdzie zamierzasz iść- popatrzył na mnie
-Nie wiem. Gdziekolwiek, nie zamierzam oglądać tego durnego filmu jeszcze przez ponad godzinę- rzuciłam i wyszłam z toalety
-Poczekaj idę z tobą- krzykną Justin
Wyszliśmy z kina i skierowaliśmy się na plaże. Usiedliśmy na piasku.
-No to teraz mamy chwile spokoju- powiedział Justin
-No tak.- uśmiechnęłam się
-Może powiesz mi coś o sobie- zaproponował Justin
-A co chcesz wiedzieć?- spytałam, patrząc na niego
-Ummm... Na przykład nie widziałem jeszcze twoich rodziców. Gdzie oni są- zadał pytanie
-Są za granicą. Praktycznie zawsze jestem sama. Przez całe moje życie. Dla nich liczą sie tylko interesy.- powiedziałam bawiąc się piaskiem
-Przykro mi. A masz brata, siostrę?- zapytał
-Nie, nie mam
Siedzieliśmy jeszcze tak przez godzinę. Rozmawialiśmy o wszystkim. Dostaliśmy też sms'a od Jenifer, że ona z Jack'iem sa już w domu. Dlatego my też postanowiliśmy już wracać. Justin podwiózł mnie pod sam dom. Pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. Weszłam do domu padnięta. Wzięłam prysznic i poszłam spać.
**
Nareszcie sobota! Jak ja się cieszę, że nie musiałam wstawać o 7:00. Była 10:00 jak obudził mnie dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i je otworzyłam. W progu stali Justin, Jenifer i Jack.
-Co wy tu robicie?- spytałam zdziwiona
-No jak to? Przyszliśmy po ciebie- powiedziała Jenifer
-Taa.. Coś jej w tym mózgu strzeliło, żeby iść na zakupy- dodał Justin niezbyt zadowolony.
-Zakupy? To świetnie- niemal krzyknęłam z radości
Justin i Jack popatrzyli na mnie jakby zaraz mieli mnie zabić.
-Dajcie mi chwilkę tylko się ubiorę. A i wejdźcie, rozgośćcie się.- rzekłam
Weszłam na górę wzięłam szybki prysznic, Ubrałam się i zeszłam na dół.
-Wow- zaśmiał się Justin, patrząc na moją bluzkę.
Wyszliśmy z domu i pojechaliśmy do centrum.
*
Chodziliśmy po sklepie już ponad godzinę. Kupiłam sobie dwie bluzki, 3 pary spodni i vansy. Chłopacy byli już znudzeni. Poszliśmy do butki z kebabem. Zamówiliśmy sobie każdy po jednym na wynos. Po 15 minutach wszystkie były już gotowe. Wyszliśmy z budynku i poszliśmy do parku. Usiedliśmy na ławeczce, jedząc kebaby.
-Ej, czy to nie Katy- spytałam
-No tak- powiedział Justin patrząc na samotnie siedzącą dziewczynę.
-Może do niej podejdziemy- popatrzałam na nich- Może spróbujemy się z nią zaprzyjaźnić
-Lily- powiedział Justin- od zawsze ja, Jack i Jenifer jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Doszłaś ty, nie wiem czy chcemy, żeby ktoś jeszcze był w naszej paczce.
-Okej- burknęłam
*
Wróciliśmy, Justin odwiózł mnie do domu. Siedziałam na kanapie gdy nagle mój telefon zaczął wibrować.
-Halo- odezwałam się
-Cześć córciu, jak się masz?- spytała mama
-Dobrze- powiedziałam bez entuzjazmu
-Jak tam w nowej szkole?
-Muszę przyznać, że jest świetnie. Poznałam wspaniałych przyjaciół.
-Tak się cieszę- powiedziała mama- a tak przy okazji jutro przylatuje do ciebie
-Na prawdę- krzyknęłam z radością- a tata?
-Umm.. No właśnie. Nie wiem czy to jest rozmowa na telefon.
-No mów, mamoo- jęknęłam
-Ja i twój tata rozstaliśmy się.- mruknęła
-Co? Jak to- byłam zszokowana
-Twój tata, jest teraz z inną- powiedziała
-Nie chce go znać- wrzasnęłam i rozłączyłam się
Jak on mógł nam to zrobić. No jak? Tak go kochałam. Teraz jest dla mnie nikim.
*
Położyłam się ale nie mogłam zasnąć, myślałam o moim tacie. Jednak sen wziął górę. Po paru minutach zasnęłam.
Obudziłam się rano. Była już 9:00. Moja mama! Przecież ona niedługo przyjeżdża. Mam po nią wyjechać. Miała po mnie zadzwonić.
Była już 10:00. Samolot mojej mamy powinien już być. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu. Nic. Włączyłam telewizor. Leciał akurat program informacyjny.
"Dziś rozbił się samolot lecący do Kanady. Niestety nikt nie przeżył"- powiedział prezenter 
Byłam przerażona? To mało powiedziane. Wzięłam telefon i zaczęłam wybierać numer do mamy. Cisza. Wiedziałam, że ona nim leciała. Już byłam tego pewna. Załamałam się. To niemożliwe. Tylko ona mi została. Teraz nie mam dla kogo żyć.
Podeszłam do szafki w której były tabletki. Wzięłam opakowanie do ręki a następnie podeszłam do barku w którym było whisky. Alkohol również wzięłam. Podeszłam do stolika. Wysypałam zawartość opakowania. Nie wahałam się ani chwili wzięłam garść tabletek, połknęłam je popijając whisky. Poczułam się lekko. Czułam jak odchodzę. Nic nie słyszałam. Nic mnie nie interesowało. Teraz chciałam być tylko przy mojej mamie...
______________________________________________________________________
Jest rozdział 5!! Mam nadzieję, że się spodoba. Pamiętajcie, że to piszę dla was tego bloga dlatego uszanujcie to i komentujcie. :) Pytania zadajecie TU a możecie znaleźć mnie również TU

5 komentarzy:

Unknown pisze...

bardzo fajne. ale końcówki rozdziału się nie spodziewałam. :)

Unknown pisze...

Co tu się dzieje ??? Nie spodziewałam się tego,ale pewnie Justin ją uratuje.Tak myślę...no,no zaciekawiłaś mnie,
Zapraszam do mnie : never-say-goodbye-justin.blogspot.com

Anonimowy pisze...

czekamy na kolejny <33 biaszczy blog

Anonimowy pisze...

Kiedy kolejny !?!?

Anonimowy pisze...

Moim zdaniem wszystko dzieje się za szybko, piszesz dosyć chaotycznie, no i ortografia xd Przepraszam, nie podoba mi się.. mam wrażenie jakby pisała to 8 latka :P

Prześlij komentarz