czwartek, 6 marca 2014

ROZDZIAŁ OO6

*Oczami Jenifer*
Lily nie odbierała ode mnie telefonu dlatego postanowiłam do niej pojechać. Po około 10 minutach byłam już pod jej domem.  Dobijałam się do drzwi ale nikt nie otwierał, złapałam za klamkę. Drzwi były otwarte. Weszłam do środka ale o co zobaczyłam było dla mnie szokiem. Zastałam leżącą na ziemi Lily obok niej tabletki i whisky. Szybko do niej podbiegłam.
-Lily!- zaczęłam krzyczeć- Lily obudź się do cholery!
Wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer na pogotowie.
-Tak słucham- odezwał się spokojny głos w słuchawce
-Proszę przysłać karetkę, moja przyjaciółka nałykała się tabletek i popiła alkoholem. Jest nieprzytomna!-wrzeszczałam
-Spokojnie. Prosze podać adres już wysyłam karetkę.- rzekł
Podałam mężczyźnie adres i rozłączyłam się. Po 5 minutach przyjechało pogotowie.
**
Siedziałam przed salą w której leżała Lily. Postanowiłam zadzwonić do Justina.
-Hej Justin- powiedziałam
-No cześć Jenifer, co jest?- spytał
-Lily jest w szpitalu- szlochtałam do słuchawki
-Co jak to?!- krzykną
-Przyjedź to ci wszystko opowiem- rzekłam i rozłączyłam się.

*Oczami Justina*
Jak najszybciej pojechałem do szpitala. Zobaczyłem siedzącą, całą zapłakaną Jenifer. Szybko do niej podbiegłem i przytuliłem. Dziewczyna wtuliła się we mnie.
-Co się stało- spytałem spokojnie
-No bo...bo ona zjadła tabletki i popiła alkoholem- płakała Jenifer
-Shhh... ale dlaczego- popatrzyłem na nią
-Napisała kartkę, że jej mama nie żyje i że ona też nie chce- powiedziała
-Cholera
*Oczami Lily*
Byłam na jakiejś polanie. Świeciło słońce. Było tam pełno kwiatów. Biegały sarny, zające i inne zwierzęta. Szłam dróżką usypaną kamuszkami. Położyłam się na trawie nucąc piosenkę i uśmiechając się. Postanowiłam zrobić wianek z kwiatów. Po kolei zrywałam kwiatki o różnych kolorach fioletowy, czerwony, niebieski, żółty. Zrobiłam dwa wianki dla mnie i dla mojej mamy. Po skończeniu zaczęłam ją wołać. 
-Mamusiu, mamusiu
Nikogo nie było oprócz mnie i zwierząt. Postanowiłam iść dalej. Nadal szłam drogą. Cały czas się śmiałam. Byłam szczęśliwa. Nagle zobaczyłam jakąś postać na końcu dróżki. 
-Mamo?- spytałam
Nic nie odpowiedziała. Podeszłam bliżej. 
-Mamo to ty?
Cisza. 
-Mamo powiedz coś- rzekłam
-Córciu- blado się uśmiechnęła
-Mamoo- krzyknęłam i podbiegłam do niej 
-Lily czemu to zrobiłaś?- spytała
-Chciałam być z tobą- powiedziałam
-Córeczko masz przed sobą jeszcze całe życie. 
-Mamusiu, ale ja chcę być już z tobą na zawsze- uśmiechnęłam się
-Nie możesz- popatrzyła na mnie
-Czemu? Nie chcesz mnie tu- spojrzałam na nią pytająco
-Chcę ale jeszcze nie teraz- powiedziała- teraz chcę żebyś była szczęśliwa
-Ale mamo z tobą będę szczęśliwa
-Zobacz- wzięła mnie za rękę
Z za chmur widziałam siebie leżącą na łóżku szpitalnym i lekarzy walczących o moje życie. 
-Popatrz tam- wskazała palcem na płaczącą Jenifer i przytulającego ją Justina
-Oni cię kochają- powiedziała- nie możesz ich tak zostawić 
-Ale ja chcę być z tobą, dlaczego odeszłaś- patrzałam na nią z łzami w oczach. 
-Każdy musi kiedyś odejść z tamtego świata- powiedziała obejmując mnie ramieniem. Szliśmy dróżką w stronę z której przyszłam 
-Ale czemu akurat teraz- spytałam 
-Nie pytaj się mnie, ja nie miałam nic do powiedzenia. Bóg zabiera ludzi kiedy wie, że nadszedł już ten czas aby odejść z ziemi. Wiem, że na początku będzie ci trudno ale walcz, nie poddawaj się.
-Będziesz mnie odwiedzała?- spytałam
-Oczywiście będę z tobą wszędzie. Nie opuszczę cię. Jesteś moją kochaną, małą córeczką. Kocham cię.- powiedziała i puściła mnie. Po woli odchodziła, patrzyłam za nią
-Żegnaj- krzyknęła i zniknęła 
-Mamy ją- ktoś krzyczał- mamy ją 
-Dzięki Bogu- powiedział ktoś inny
Otworzyłam oczy i zobaczyłam mężczyznę
-Spokojnie, jesteś w szpitalu.- powiedział
**
Czekaliśmy aż wreszcie wyszedł lekarz. Szybko do niego podszedłem.
-I co z nią- spytałem
-Żyje, ale jest źle- powiedział
-Ale wyjdzie z tego?- spytałem
-Jej organizm walczy. Teraz trzeba tylko czekać- powiedział
-Mogę do niej wejść?
-Tak ale tylko na chwilę- rzekł i odszedł
Wszedłem na salę. Gdy zobaczyłem ją leżącą serce pękło mi na milion drobnych kawałków. Leżała tam blada, nie ruszała się. Tak strasznie mi jej szkoda. Ale ja jestem głupi. Muszę wycofać się z tego zakładu.
Usiadłem przy niej i złapałem ją za rękę. Była zimna.
-Justin?-odezwał się cichy słaby głosik
-Tak jestem tu- powiedziałem
_____________________________________________________________________________
Jest rozdział 6!! Mam nadzieję, że się podoba.
A teraz sprawa komentarzy. Komentujcie rozdziały. Ja nie pisze tego dla siebie tylko dla was. Poświęcam na pisanie rozdziału 2 godziny a nawet więcej. Wiem, że nie są najdłuższe ale musicie uszanować to, że ja też mam swoje obowiązki.
To do następnego <3 

7 komentarzy:

Unknown pisze...

Cudowne. czekam na dalszy ciąg. :) bardzo mnie wciągną twój blog. :)

Anonimowy pisze...

Świetny *.* Czekam na nn <3333 ~Justyna :**

Unknown pisze...

Piękny <3 Z pewnością będę czytała, bo dopiero zaczęłam ;)

Unknown pisze...

Dalej , dalej szybko dalej :*

Unknown pisze...

Najlepszy! <3 Czekam na nn ;*

Unknown pisze...

Super *_* czekam na nastepny *.*

Anonimowy pisze...

super czekam na nn

Prześlij komentarz