środa, 2 lipca 2014

Potwierdzenie

Cześć wam :) Mam na dzieję, że czekaliście na ten post i potwierdzenie. A więc oficjalnie potwierdzam, że opowiadanie o Lily Waston i Justinie Bieberze POWRACA!! Mam nadzieję, że się cieszycie :) Musiałam zrobić sobie przerwę (i to dość długą) zawaliłam szkołę i musiałam poprawiać oceny. A teraz:
Rozdział 14 powinien pojawić się dziś lub jutro :) 

niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział O13

Ważna notka pod rozdziałem!
Leżałam na łóżku i przekręcałam się z boku na bok. Chyba nigdy jeszcze mi się tak nie nudziło. Zapewne gdyby nie to wszystko byłabym teraz z Justinem, Jack'iem i Jenifer.
Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Wzięłam urządzenie do ręki i odebrałam.
-Halo- rzekłam leniwie, nawet nie zobaczyłam kto dzwoni
-Hejka kochana- powiedziała radośnie Jen
-Cześć- odpowiedziałam równie energicznie
-Może gdzieś pójdziemy?- wiem, że coś kombinuje
-Ummm... a gdzie?- spytałam, mogłam sobie wyobrażać, że teraz obgryza paznokcie
-Nooo... na imprezę- grr, wiedziałam
-No nie wiem a gdzie?- mało mnie to zainteresowało
-Do Johna- powiedziała
-No ok, ale robię to tylko da ciebie- sama się zdziwiłam, że dałam się na to namówić
-Jeah! Przyjadę po ciebie o dziewiętnastej- powiedziała i rozłączyła się
***
Zaczęłam się przygotowywać. Była już osiemnasta. Wzięłam krótki prysznic umalowałam się i ubrałam. Po trzydziestu minutach byłam gotowa do wyjścia. Zeszłam na dół i czekałam na Jenifer.
Nagle trąbienie rozbrzmiało w moich uszach. Spojrzałam przez okno-to ona. Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi na klucz i weszłam do samochodu.
-Heej! Cieszę się, że dałaś się namówić na tą imprezę- powiedziała odpalając silnik 

-Taa... ja trochę mniej- rzekłam 
-Czemu? Będzie fajnie. Obiecuje.- uśmiechnęła się do mnie cała podekscytowana 
-Mam nadzieję- odwzajemniłam uśmiech 
Po dwudziestu minutach zatrzymałyśmy się w jakimś lesie. Przeraziłam się.
-Czemu się zatrzymałaś?- spytałam, rozglądając się 

-No, bo tu jest ta impra- odarła odpinając pas
-Chyba cię pogrzało. Przecież to miała być impreza u Johna a po za tym tutaj nikogo nie ma.- popatrzyłam się na nią 
-Musimy wejść kawałek dalej- otworzyła drzwi i wyszła, niepewnie zrobiłam to samo 

-Żałuje, że dałam się tu zaciągnąć- powiedziałam idąc za Jenifer 
-Oj, nie narzekaj- westchnęła 
Cały czas czułam, że ktoś za nami idzie, że ktoś może zrobić nam krzywdę. Bałam się, naprawdę się bałam. 
W pewnym momencie usłyszałam muzykę. 
-Już dochodzimy- odezwała się Jen 
-Nareszcie- burknęłam 
Dziewczyna odsunęła ostatni krzak który stał nam na drodze i ujrzeliśmy tańczących ludzi. Nadal nie mogłam uwierzyć, że Jenifer mnie okłamała. Nie wiedziałam, że John mieszka w lesie, ale muszę przyznać, że było urządzone to całkiem fajnie. Stoliki z parasolami, wieża z której leciała muzyka, jakieś stoisko z alkoholem i jakieś kanapy. Byłam w szoku, że tak można zorganizować imprezę na powietrzu. 
Jenifer poszła po piwo a ja zajęłam miejsce siedzące. Po paru minutach Jen przyszła. 
-Proszę cię, tylko się nie wkurzaj.- powiedziała podając mi alkohol.
-Ale co?- spytałam biorąc łyka 
-No bo... Justin też tu jest- spuściła głowę 
-Czemu on jest wszędzie tam gdzie my jesteśmy.- rzekłam 
-Nie wiem- dziewczyna usiadła obok mnie 
-No, ale przecież nie będziemy tu tak siedzieć. Idziemy zatańczyć- pociągnęłam Jen na "parkiet"
Zaczęłyśmy tańczyć, nagle zderzyłam się z kimś i upadłam na ziemię. 

-Przep... Lily?- powiedział Justin
-A nie widzisz?- spytałam i rozejrzałam się. Jenifer już nie było. Ughh.. zostawiła mnie samą. 
Szatyn podał mi rękę i pomógł mi wstać. 
-Dzięki- powiedziałam i zaczęłam odchodzić 
-Możemy porozmawiać?- Bieber złapał mnie za nadgarstek 
-Po co? -odwróciłam się do niego, próbując wyrwać rękę  
-Musimy sobie wszystko wyjaśnić- odparł puszczając mnie
-Okej, ale chodź dalej- powiedziałam idąc 
Justin cały czas szedł za mną. Dopiero gdy odeszliśmy wystarczająco daleko, gdzie nie było słychać muzyki odezwał się. 
-Ja chcę cię przeprosić- rzekł 
-No to przepraszaj.- powiedziałam opierając się o drzewo 
-Ja naprawdę nie chciałem.- zrobił krok bliżej mnie 
-Taa.. już mi to mówiłeś.- burknęłam nie patrząc się na niego 
-Proszę, wybacz mi- powiedział 
-Nie mogę- zaczęłam odchodzić, ale jego słowa mnie zszokowały 
-Ja cię kocham
Odwróciłam się w jego stronę i ujrzałam jak klęczy. Zaczął padać deszcz. 
-Daj mi jeszcze jedną szanse. Naprawdę taki nie jestem- powiedział 
Podeszłam do niego, klęknęłam i pocałowałam go. Odwzajemnił pocałunek. Czułam motylki w brzuchu. 
-Ja ciebie też kocham- rzekłam gdy oderwaliśmy się od siebie, Justin przytulił mnie
-Oh, jakie to słodkie- odezwał się głos. 
Odwróciłam się a za mną stał Jack. Wstaliśmy z ziemi. Szybko schowałam się za Justina. 
__________________________________________________________________________
Tak, wiem. Zawaliłam na całej linii. Nie dodawałam rozdziału tak długo i gdy dodałam jest krótki. Przepraszam was za to.

Jest taka sprawa. Nie wiem czy nie zawiesić bloga. I to nie przez komentarze. Komentarzy jest bardzo dużo. Dziękuje za 9 pod poprzednim rozdziałem <3 Po prostu brak weny daje o sobie znać. Na rozdział 14 mam jeszcze pomysł, ale reszta? Musielibyście mi dać trochę czasu aby napisać rozdział. Jeśli nie będzie to dla was problem, będę pisać dalej tego bloga, bez zawieszania <3 
A więc to tyle i jeszcze raz przepraszam ;c 

wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział O12

Obudziły mnie natarczywe promienie słońca padające na moją twarz. Leniwie podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam zamglone oczy. Wzięłam mojego iPhone'a do ręki. Była już dziesiąta. Niechętnie wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Zdjęłam piżamę w której spałam i weszłam pod prysznic włączając chłodną wodę. Nie ma to jak orzeźwiający prysznic z rana. Wyszłam z łazienki odświeżona i ubrana. Zeszłam na dół. Na kanapie zastałam Jenifer oglądającą telewizję.
-Cześć- powiedziałam bez entuzjazmu. Dzisiaj jakoś nie mam ochoty nic robić, nawet rozmawiać.
-Hej- odparła odwracając się w moją stronę z szerokim uśmiechem.- jak się spało?
-O dziwo dobrze.- burknęłam cicho, jednak wystarczająco żeby Jenifer usłyszała
-Chyba nie masz dzisiaj humoru.- spuściła głowę i  wkurzający uśmieszek zszedł z jej twarzy. Ohh... nareszcie zrozumiała.
-No jak widać- uśmiechnęłam się ironicznie
Dziewczyna nie odezwała się a ja poszłam do kuchni. Wyciągnęłam chleb, szynkę i ser. Włączyłam toster po czym moje kanapki trafiły do niego. Po paru minutach tosty były gotowe. Nalałam kawy do kubka. Nigdy jej nie piłam, nie smakowała mi. Nie wiem co we mnie dzisiaj wstąpiło.
Zjadłam tosty po czym poszłam do pokoju. Jenifer stała już ubrana.
-Gdzie idziesz?- spytałam zdziwiona
-Do domu, nie chcę cię więcej denerwować.- powiedziała a ja zrozumiałam, że nie byłam dla niej miła.
-Przepraszam cię, mam dzisiaj gorszy dzień. Zostań proszę.- uśmiechnęłam się do niej blado.
-Okej- rzekła niepewnie i ponownie usiadła na kanapie obok mnie.
-Pooglądamy coś?- zapytałam
Pokiwała głową na tak a ja podeszłam do szafki z filmami i wyciągnęłam film "Marley i ja".

Oglądałyśmy już dobrą godzinę. Śmiałyśmy się i płakałyśmy. Najgorszy był koniec. Ryczałam i zmarnowałam całą paczkę chusteczek.
Wyłączyłam film i odłożyłam płytę na miejsce.
-Ten film był okropnie smutny.- powiedziała jeszcze zapłakana Jenifer
-Yhyym, ale fajny- uśmiechnęłam się
-Może pójdziemy na zakupy?- spytała
-Czemu nie.- powiedziałam bez chwili wahania. Muszę się trochę odstresować.
Ubrałyśmy się i wyszłyśmy. Wsiadłyśmy do mojego samochodu i ruszyłyśmy.
Po piętnastu minutach byłyśmy pod centrum handlowym. Weszłyśmy do budynku i wchodziłyśmy do każdego sklepu.
*
Po godzinie a nawet dwóch skończyłyśmy kupować. Kupiłam spodniebluzkękoszulę i buty. Co do Jenifer. Kupiła dwa razy więcej ode mnie, dlatego wolę nie wymieniać wszystkiego.
Zapakowane poszłyśmy do samochodu i włożyłyśmy wszystkie rzeczy. Byłyśmy tak głodne, że postanowiłyśmy iść do pobliskiej restauracji.
Zajęłyśmy stolik a po chwili kelner przyniósł kartę. Wybrałyśmy pizze. Po dziesięciu minutach danie było gotowe. Zjadłyśmy i wyszłyśmy.
*
Podjechałyśmy pod mój dom. Ktoś stał pod drzwiami. Zaparkowałam samochód, wzięłam zakupione rzeczy i podeszłam pod drzwi wejściowe. Gdy zobaczyłam z bliska kto tam stoi, dostałam gorączki. To mój tata ze swoja dziunią.
-Cześć córeczko- odezwał się do mnie chcąc mnie przytulić, ale odsunęłam się
-Czy ja pana znam?- powiedziałam z ironicznym uśmiechem
-Ymmm to ja może pójdę- rzekła Jenifer i odeszła
-Mogą się państwo przesunąć? Blokujecie mi drzwi do mojego domu.- dałam nacisk na słowo "mojego"
-Przestań zachowywać się jak dziecko. To jest moja partnerka Meredith- powiedział a blondynka wystawiła do mnie rękę, ale ją zignorowałam.
-Możemy wejść?- spytał
-Nie.- nie zgodziłam się
-Proszę porozmawiajmy- powiedział błagalnym głosem a ja uległam.
Weszliśmy do domu. Czułam, że to będzie ostra rozmowa. Już rano miałam zły humor a teraz?
Usiedliśmy razem do stołu w kuchni. Normalnie jak jedna wielka rodzinka. Ah.. ten sarkazm
-A więc?- zaczęłam niezbyt chętnie, ale cóż jak trzeba to trzeba
-Chcielibyśmy żebyś się do nas wprowadziła albo żebyśmy my wprowadzili się do ciebie- powiedział mój "tata"
-Ciekawe, kontynuuj- odrzekłam robiąc ręką gest, znaczący by mówił dalej, ale tak naprawdę gówno mnie to obchodziło
-Chcielibyśmy ci pomóc finansowo.- odparł robiąc minę poważnego
-No to pomagajcie- powiedziałam
-Ale pomożemy ci tylko jak się do nas wprowadzisz albo my do ciebie- rzekła blondynka a we mnie się zagotowało
-Wy mi stawiacie warunek?!- prawie, że krzyknęłam, wstając oburzona- przez was mama zginęła a wy macie czelność stawiać mi warunek? Jesteście obrzydliwi. Ty jesteś obrzydliwa. I ty też.- powiedziałam wskazując na nich
-Nie tym tonem- rzekła blondynka
-Ohhh... uważaj żeby ci się tapeta nie zmyła- uśmiechnęłam się ironicznie
-Tego już za wiele. Wychodzimy!- rozkazała wytapetowana lala a ja zauważyłam wtedy, że jej sztuczna rzęsa się odkleiła. Gwałtownie wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
-Z czego się śmiejesz?- spytała
-Z twojej odklejonej, sztucznej rzęsy.- ledwo to z siebie wydukałam
-Lily!- wrzasną rozdrażniony tata
-Nie drzyj się na mnie!- od razu uśmiech zszedł z mojej twarzy- I wynocha z mojego domu
Wskazałam na drzwi. Nie musiałam dwa razy powtarzać. Tata wstał i wyszedł a za nim blondynka
Na serio? Oni mieli czelność przyjść tutaj po tym wszystkim co się stało?

Była już dwudziesta. Poszłam do łazienki i wzięłam krótki prysznic. Przebrałam się w piżamę i poszłam do pokoju. Położyłam się i wzięłam iPhone'a aby napisać sms'a do Jen.
  "Do Jenifer" 
Hej :) Długo nad tym myślałam i postanowiłam, że jutro idę do szkoły. ;* 
Wysłałam i po chwili otrzymałam odpowiedź.
  "Od Jenifer" 
Cześć :* W takim razie idę z Tobą <3  
Ucieszyłam się, bo nie chciałam iść tam sama. Odłożyłam telefon. Oczy zaczęły same mi się zamykać. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

**
Dźwięk budzika wypełnił mój pokój. Była już siódma. Nie wstając wymacałam budzik a odgłos ucichł. Powoli wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Zdjęłam piżamę i weszłam pod prysznic.
Wyszłam z kabiny i ubrałam się. Wzięłam moją torbę z pokoju i zeszłam na dół. Poszłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę, ale nie byłam głodna, dlatego nic nie zjadłam. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor.
Nim się obejrzałam była już siódma trzydzieści. Wyszłam z domu i odjechałam.

Po dziesięciu minutach byłam już pod szkołą. Zostawiłam samochód na parkingu i skierowałam się w stronę budynku. Powoli do niego weszłam i podeszłam do mojej szafki. Wzięłam książki i poszłam pod klasę. Pierwszy była matma pod drzwiami zobaczyłam Jenifer.
-Heej- uśmiechnęłam się do niej
-Hej. Nie zgadniesz kto jest w szkole- powiedziała
-No kto?- spytałam ciekawa
-Bieber- spuściłam głowę jak usłyszałam to nazwisko. Od razu przypomniały mi się ostanie dni. Próba gwałtu, wyjazd, śmierć mamy.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Weszliśmy do klasy i rozpakowaliśmy się. Na matematyce siedziałam z Jenifer. Do klasy wszedł Justin. Przeszedł obok mnie i burkną tylko ciche "hej", odpowiedziałam mu tym samym.

Ostatnia lekcja to w-f. Nie za bardzo chcę mi się ćwiczyć, ale jak mus to mus. Weszliśmy do szatni, szybko się przebrałam i poszłam na salę. Trenerka zaczęła rozgrzewkę.
Po krótkim biegu i rozciąganiu, graliśmy w piłkę nożną. Ja i Bieber byliśmy w tej samej drużynie.
-1:0 dla Justina- krzyknęła trenerka
-2:0- liczyła
Byłam z Jussem na ataku i muszę przyznać, że dobrze nam się współpracowało. Gra powoli się kończyła i ostatni gol strzeliłam ja. Niekontrolowanie przytuliłam się do Justina. To było pod wpływem emocji, ale szybko się ocknęłam i odsunęłam od niego.
-Przepraszam- spuściłam głowę zawstydzona
-Nic się nie stało- powiedział i poszedł na drugą stronę sali.
-5:2 dla drużyny Biebera i Waston.- uśmiechnęła się trenerka
Dzwonek już zadzwonił. Wyszliśmy z hali.

Pożegnałam się z Jen i odjechałam do domu.
______________________________________________________________________
Jest (mam nadzieję) długo oczekiwany rozdział. Hmmm.... nie wiem czy wam się spodoba, ale cóż.
Chciałabym was poinformować po raz kolejny, że pytania zadajecie mi na ask'u ponieważ co niektóre osoby piszą do mnie na fb, ale ja tam nie odpowiadam.
Okej to chyba tyle. Do następnego.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział O11

~Wyjaśnienie poprzedniego rozdziału: Jenifer uciekła ponieważ bała się Jack'a. Jack kazał związać Lily bo bał się, że ona również ucieknie i może powiedzieć policji gdzie ten się znajduje.


Przyglądałam się Justinowi który siedział na ziemi z rękoma założonymi na głowie. Widać było, że coś go dręczy, o czymś myśli.
Chciałam się odezwać ale bałam się, po prostu się bałam. Wiedziałam, że może w każdej chwili mnie zabić. Może nie sam z siebie ale pod wpływem Jack'a.
Nagle mój telefon w kieszeni wydał dźwięk, że też akurat teraz ktoś musiał do mnie napisać. Cała drżałam a Justin tylko się na mnie spojrzał.
Nic nie powiedział. Nie miałam jak odebrać wiadomość ponieważ moje ręce były związane.
Po minutach milczenia szatyn wreszcie się odezwał.
-Przepraszam- powiedział wstając z ziemi i patrząc na mnie smutnym wzrokiem.
Nie odpowiedziałam nic, licząc na to, że mnie rozwiążę i będę mogła uciec. Jednak tak się nie stało, on po prostu wyszedł z pomieszczenia.
*
-Jak to nie możesz tego zrobić?- usłyszałam krzyki Jack'a
-Po prostu nie mogę- Justin powiedział spokojnie
-Sam to załatwię- rzekł Jack
-Nie będę na to patrzeć- powiedział szatyn po czym usłyszałam trzaśnięcie drzwiami.
Wyszedł? I tak po prostu mnie zostawił? Zostawił mnie tu samą z tym bydlęciem?
Słyszałam, że ktoś wchodzi po schodach. Po chwili drzwi się uchylił a w nich stał nikt inny jak Jack.
Podszedł do mnie i złapał mnie za włosy.
-Zabawmy się.- Powiedział a ja zaczęłam się wyrywać. Na co on uderzył mnie w twarz.
Rozwiązał mnie cały czas trzymając jedną ręką żebym nie uciekła. Rzucił mnie na łóżko i położył się na mnie.
Ponownie zaczęłam się wyrywać ale po raz kolejny mnie z policzkował. Zaczął rozrywać moje ubranie. Byłam cała w łzach.
Zamknęłam oczy czekając już tylko na koniec. Tak, tak po prostu czekałam aż mnie zgwałci i zostawi w spokoju. Może wyda wam się to dziwne ale i tak by mi to zrobił nawet jakbym się wyrywała. Był silniejszy.
Nagle chłopak upadł cały w krwi. Zobaczyłam Jenifer z metalowym prętem.
-Wróciłaś po mnie- powiedziałam płacząc
-Pewnie, jesteś moją przyjaciółką- przytuliła mnie
Wzięła mnie za rękę po czym razem biegłyśmy do wyjścia. Ulżyło mi, myślałam, że to już koniec tego horroru jednak na zewnątrz czekała na nas "niespodzianka"
Przy drzwiach stał Justin. Był zmieszany patrząc na nas. Schowałam się za Jenifer cały czas się trzęsąc.
-Justin puść nas wolno. Proszę.- zabłagała Jenifer a ja lekko wychyliłam się zza niej
-Nie mam zamiaru was zatrzymywać. Odwiozę was do domu.- powiedział otwierając samochód.
-Nie!- krzyknęłam, bałam się, już nie mogłam mu zaufać po tym co zrobił
-Chcę wam pomóc- rzekł a w jego oczach było widać...
Żal?
Smutek?
Rozczarowanie?
-Mamy ci zaufać po tym co zrobiłeś Lily?- spytała Jenifer
-Ja nie chciałem. Zrobiłem to dla nas.- powiedział
-Jak to dla nas?- byłam zdziwiona, Jack o mało co mnie nie zgwałcił a on mówi, że zrobił to dla N A S?
-Tak, Jack powiedział, że mnie zabije jeśli mu nie pomogę. A jeśli zabił by mnie zabił by i ciebie.- zwrócił się do mnie
-Dobrze, odwieź nas do domu ale obiecaj, że później zostawisz nas w spokoju- Jenifer postawiła warunek a ja nie miałam zamiaru protestować, chciałam być już w domu.
-Obiecuje- powiedział wahając się
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy.
*
Cała droga odbyła się w milczeniu. Wreszcie podjechaliśmy pod mój dom. Wraz z Jenifer wysiadłyśmy z samochodu a Justin tak jak obiecał po prostu odjechał i zostawił nas. Weszliśmy do mojego domu.
-Rozgość się- powiedziałam do dziewczyny- a ja pójdę wziąć prysznic
-Okej- siadła na kanapie a ja poszłam na górę.
Weszłam do łazienki. Zdjęłam ubrania oraz bieliznę i weszłam pod prysznic.
Chłodna woda spływała po moim ciele. Chciałam zmyć z siebie zapach Jack'a i wszystkie złe wspomnienia, jednak wiadomo, że zwykłym ciśnieniem wody nie "wyczyszczę" pamięci.

Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół. Jenifer zasnęła na kanapie. Postanowiłam jej nie budzić tylko poszłam po kołdrę i okryłam nią dziewczynę. Sama poszłam na górę się położyć.
Nie mogłam zasnąć, cały czas myślałam jak Jack i Justin mogli mi to zrobić. Nigdy nie pomyślałabym, że Jack będzie chciał mnie zgwałcić. Uważałam go za przyjaciela. A Justin?
Myślałam, że z Justinem mogłoby mnie coś, kiedyś połączyć. Strasznie się pomyliłam. Do Jenifer też mam żal, może trochę mniejszy ale nie mogę jej wybaczyć, że zostawiła mnie samą, chociaż wiedziała na co stać Jack'a.
__________________________________________________________________________
Jest rozdział 11! Mam nadzieję, że się spodoba. Postanowiłam jednak pisać dalej tego bloga. A teraz trochę o rozdziale:
Nie chciałam żeby Jack ją zgwałcił po prostu nie chciałam żeby to było takie oczywiste, że Justin ją uratuje dlatego napisałam rozdział z Jenifer's back.
Mam nadzieję, że wyszedł trochę dłuższy niż 10. I mam nadzieję, że nie jest nudny.
Teraz o poście "Rozczarowanie" pojawił się komentarz typu, że nie powinnam narzekać dobrze, że mam chociaż te 4 komy." Tyle, że przy tamtym poście było aż 9 komentarzy a przy rozdziale 4
czyli jednak potraficie komentować :) :P
A więc pytania jak zwykle na ask'u. No i do nn <3

poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział O1O

Ale przecież nie mogę uciec, powiedziałam "Razem na zawsze". Nie mogę ich tak zawieść. Z nimi mogłabym pójść nawet do więzienia. Oni, odkąd moja mama zginęła są mi najbliżsi.
Rozmyślałam tak przez chwilę. Oczy same mi się zamykały. Położyłam się i usnęłam.
          *
Obudziły mnie jasne promienie słońca. Leniwie przetarłam oczy i wstałam z kanapy. Zeszłam na dół. Przy stole siedzieli już Jack i Justin. Nawet nie wiem kiedy przyjechali. Można było zauważyć, że byli zdenerwowani.
-Hej- uśmiechnęłam się a oni ze zdziwienia prawie podskoczyli.
-Cześć- powiedział Justin nieszczerze się się uśmiechając- jak się spało?
-Ummm... okej. Czemu jesteście tacy zdenerwowani?- spytałam, ale muszę przyznać, że chwilę zastanawiałam się czy w ogóle zadać to pytanie.
-Czemu tak uważasz?- Jack wstał z miejsca podchodząc bliżej mnie, patrząc na mnie tajemniczo. O co mu dzisiaj chodzi? Czuje się jak w jakimś horrorze.
-Yyy... no bo widać to po was?- powiedziałam z ironią
-Może ty też chcesz nas wystawić?- spytał Jack, patrzył na mnie wściekle, jakby zaraz miał mnie zabić. Ale jedno pytanie co ja mu dzisiaj zrobiłam?
Miałam się odezwać ale Justin mnie wyprzedził.
-Daj spokój.- powiedział
-Możesz chwilę na osobności?- powiedział Jack ciągle na mnie patrząc
-Taa..- zgodził się

*Oczami Justina*
Wyszliśmy do drugiego pokoju. Jack przycisną mnie do ściany, trzymając za koszule.
-Puść mnie idioto- prawie, że krzyknąłem i odepchnąłem go- co się z toba dzieje?
-Musimy jej pilnować. Ta suka może zrobić to samo co Jenifer.- rzekł wściekle
-Że niby Lily ucieknie?- spytałem wątpiąc
-Tak, ona też to może zrobić. Zwiążemy ją i zaniesiemy na strych.- powiedział poważnie
-Pojebało cię? Będziemy ją przetrzymywać? Nie ma mowy!- rzekłem stanowczo w tym momencie Jack wyciągną pistolet celując nim we mnie. Nie wiem co go ogarnęło i nie wiem skąd miał tą spluwę.
-Jesteś ze mną albo przeciwko mnie.- powiedział
-Okej jestem z tobą- musiałem się zgodzić, inaczej mógł zabić mnie a następna mogła być Lily
-I tak ma być. Idziemy- razem wyszliśmy, Lily siedziała na kanapie. Po cichu zaszliśmy ją od tyłu. Jack zakrył jej usta żeby nie krzyczała a mi kazał ją związać.

*Oczami Lily*
Siedziałam myśląc dlaczego chłopacy są tacy zdenerwowani. Tysiące a nawet miliony scenariuszy "przechodziły" mi przez głowę ale większość nich była nierealna. Nagle ktoś zakrył mi usta i powiedział "związuj ją". Rozpoznałam go to Jack. Zaczęłam się wyrywać ale nie potrzebnie. Dostałam czymś w głowę i odleciałam.
*
Siedziałam na krześle przywiązana grubymi linami. Próbowałam uwolnić ręce ale nic z tego. Usłyszałam głosy Justin i Jack na dole rozmawiali o tym, że Jenifer uciekła. Już wszystko było jasne. Oni bali się, że ja też mogę uciec i ich wydać. Ale jak ja mogłam być taka głupia? No jak? Zaufałam im a oni mnie zranili, Jenifer uciekła a oni mnie przetrzymywali. Mogłam uciekać póki miałam okazję a teraz? Teraz już za późno.
Usłyszałam, że ktoś wchodzi na górę. Cała się trzęsłam. Bałam się, że mogą mnie pobić a w najgorszym wypadku zabić. Drzwi się uchyliły. Jack wszedł pierwszy a potem Justin ze spuszczoną głową.
-Jak tam dziwko?- spytał Jack ciągnąc mnie za włosy
-Nie jestem dziwką!- krzyknęłam nie dam się poniżać!
-Jakaś ty mądra- powiedział dalej trzymając mnie za włosy
-No widzisz.- dalej pyskowałam, już po prostu taka byłam nigdy się nie poddawałam nawet w najgorszych sytuacjach
-Justin wiesz co robić, prawda?- spytał na co szatyn kiwną głową
-Miłych snów kochanie.- powiedział Jack próbując mnie pocałować ale splunęłam mu na twarz
-Nie miej dla niej litości- chłopak rzekł wściekle wychodząc
Justin przyłożył głowę do drzwi słuchając czy Jack zszedł na dół po czym podszedł do mnie.
Cały czas się bałam.
Cały czas myślałam, że to już koniec.
Myślałam, że będę z moją mamą. Może to i dobre rozwiązanie? Może tam mi będzie lepiej? Tam już nie będę cierpiała, tam będę się uśmiechała razem z moją mamą ale z drugiej strony, jeśli nie trafię do niej? Przecież mam tyle grzechów na sumieniu, może jej też już nigdy nie spotkam. Może będę sama także w wieczności...
_____________________________________________________________________________
Bardzo was PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM. Wiem, że rozdział jest krótki, nudny a na dodatek tak dawno nic tu nie dodawałam. Nie miałam ochoty pisać, nie miałam po prostu sił. Mam nadzieję, że mi wybaczycie i mam nadzieję, że jeszcze mnie nie opuściliście. Obiecuje, że rozdziały będą pojawiać się częściej. Skomentujcie ten rozdział jeśli jeszcze ze mną jesteście <3 Pytania jak zwykle na asku.
No i to chyba tyle do nastepnego <333 Kocham was :*
Czytasz=komentujesz 

wtorek, 18 marca 2014

ROZDZIAŁ OO9

Lekcje minęły dość spokojnie. Byłam już w domu. Nauczyciele mieli dzisiaj dobry humor. Chociaż na zewnątrz byłam cały czas uśmiechnięta to w środku ciągle nie dawał mi spokoju ten człowiek. Co z nim się stało? Czy on zasłabł? A może ktoś próbował go zabić? Czy policja podejrzewała nas? W głowie miałam tysiące pytań. Mój telefon zaczął wibrować. Podeszłam do szafki na której leżał iPhone i odebrałam.
-Halo- odezwałam się leniwie
-Lily musisz szybko do mnie przyjechać- powiedział zdenerwowany Justin
-Co się stało?- spytałam, zaniepokoił mnie trochę przecież w szkole był wesoły
-Nie zadawaj mi pytań tylko do cholery przyjedź tu- krzykną
-Jezu, okej zaraz będę. Nie musisz się wydzierać idioto.- syknęłam i rozłączyłam się
O co mu do cholery chodzi? Zrobiłam mu coś?
Szybko się ubrałam i wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam. Chciałam być u niego jak najszybciej ale cholerne światła ciągle były czerwone. Po 20 minutach byłam pod domem Justina. Szybko weszłam do domu. Tak, nie zapukałam tylko weszłam jakby był mój.
-Kurwa, szybciej nie mogłaś?- spytał się Justin. Byli u niego również Jack i Jenifer
-Ja pierdole sam przebijaj się przez miasto gdzie wszędzie są czerwone światła.- powiedziałam oburzona- O co ci w ogóle chodzi? Wyżywasz się na mnie, nawet nie wiem z jakiego powodu.
-Zamkniesz się i dasz mi powiedzieć?- burkną na mnie
Nie odezwałam się, nie chciałam żeby był jeszcze bardziej zdenerwowany. Szczerze? Nie widziałam go jeszcze w takim stanie.
-Chodzi o to, że ten człowiek którego wczoraj znaleźliśmy on nie żyje..- powiedział już spokojnie i opanowanie
-Co?- byłam w totalnym szoku- Chodzi o to, że teraz policja podejrzewa nas?
-Nie wiem tego ale to jest nie wykluczone- spuścił głowę
Jenifer i Jack nie wtrącali się w rozmowę. Muszę przyznać, że zachowywali się dziwnie.
-Ale to przecież nie my.- wstałam z sofy
-Ja to wiem, ty to wiesz, Jack i Jenifer też to wiedzą ale gliny muszą sprawdzić każdy wątek- rzekł patrząc na mnie.
Usiadłam z powrotem i złapałam się za głowę. Dlaczego zgodziłam się żeby pojechać do tego cholernego lasu? No dlaczego?
-Może gdzieś wyjedziemy?- spytała niespodziewanie Jenifer
-Dobry pomysł- powiedział Jack, Justinowi też podobał się ten pomysł
-Pojebało was?- popatrzyłam na nich wściekle
-O co ci znowu chodzi Lily- Justin patrzał na mnie jakby miał mnie już dość
-Policja uzna to za ucieczkę i wtedy dopiero bedziemy mieli przejebane- nie wiem skąd dzisiaj wzięło się u mnie tyle przekleństw
-Na razie nic do nas nie mają- rzekł Justin
Może to dobry pomysł? Wyluzuje się trochę.
-Ale gdzie?- spytałam
-Nad morze- zaproponował Justin
-Jestem za- zgodziła się Jenifer
-Może być- powiedziałam obojętnie- a kiedy?
-Najlepiej dzisiaj- uśmiechną się Jack
-A co ze szkołą? Przecież mamy szkołę- powiedziałam
-To tylko pare dni- odpowiedział
-No dobraa..- zgodziłam się, musiałam trochę odpocząć
*
Byliśmy już w drodze nad morze. Podróż była męcząca. Justin kierował, Jack siedział z boku a ja i Jenifer z tyłu. Po dwóch godzinach jazdy byliśmy już na miejscu. Zabrałam ze sobą dość dużo rzeczy. Weszliśmy do domku który wynajęliśmy. Rozpakowaliśmy się i zapoznaliśmy z każdym pomieszczeniem. Postanowiliśmy iść na plaże.
Usiedliśmy na piasku.
-Musimy wam się do czegoś przyznać.- powiedział Jack
-Dajesz- zachęcił Justin
-No bo... Ten koleś... Noo... To ja- rzekł
-Coo?!- wrzasnęłam z niedowierzaniem wstając w piasku
-Daj mi to wytłumaczyć- powiedział
-Nie! Jenifer ty o tym wiedziałaś- spytałam
-No tak. To było wtedy w lesie przecież byłam z nim a Justin z tobą.- Jenifer spuściła głowę
-I nic nie zrobiłaś?- powiedziałam już łagodniej chociaż nadal byłam wściekła.
-Właśnie to chcę wyjaśnić.- odpowiedział Jack a Justin cały czas siedział zszokowany
-No to mów.- powiedziałam
-A więc szukaliśmy was. Rozdzieliliśmy się Jenifer poszła w jedną a ja w drugą stronę. No i chodziliśmy tak pare minut i usłyszałem jej krzyki. Pobiegłem w tamtą stronę i zobaczyłem jak ten koleś na niej leży. No to co miałem zrobić? Wziąłem kawałek drewna i walnąłem go w ten łeb.
-Kurwa. I co my teraz zrobimy Justin?- spytałam
Nie odzywał się.
-Justin odezwij się wreszcie.- powiedziałam zbulwersowana
-Nie możemy wrócić do miasta.- rzekł po długim milczeniu
-Ale jak?- spytała Jenifer
-Normalnie. Chcesz żeby Jack poszedł siedzieć?- spojrzał na nią
-No nie. Ale to nie znaczy, że mamy uciekać. Przecież on mnie tylko bronił.- powiedziała
-Naprawdę? Naprawdę myślisz, że policja ci w to uwierzy? Myślisz, że powie mu "Nic się nie stało. Zabiliście tylko człowieka"- powiedział ironicznie
*Oczami Justina*
Jak oni mogli być tacy głupi? Przecież mogli po mnie zadzwonić. Zakopalibyśmy chociaż jego ciało i nie wzywalibyśmy karetki. A tak jest już przejebane.
Lily siedziała trzymając się za głowę. Przybliżyłem się do do niej i przytuliłem ją.
-Spokojnie. Damy rade- powiedziałem
-Ale Justin co ze szkołą? Będziemy tak uciekać?- spytała patrząc na mnie pełnymi smutku oczami
-Nie mamy wyjścia. Chyba, że chcesz to ty możesz zostać i żyć tak jak dawniej.- dałem jej wybór
-Żartujesz? Na zawsze razem.- uśmiechnęła się
-Musimy jechać, zabrać wszystkie nasze rzeczy.- wtrącił się Jack
-No tak, jak mamy tak uciekać to musimy wziąć te najważniejsze rzeczy. Lily, ty i Jenifer zostaniecie tu, okej?- spytałem
-Okej- odpowiedziała
-Pójdźcie do domu i nie wychodzicie- powiedziałem- chodźmy.
Poszliśmy do domu. Wziąłem klucze od samochodu i wyszedłem a Lily i Jenifer zostały. Jack czekał na mnie przy aucie. Wsiedliśmy i ruszyliśmy.
-Czemu byłeś taki głupi?- odezwałem się
-A co miałem ją zostawić żeby ten koleś ją zgwałcił?- spytał
-Nie o to chodzi debilu. Mogłeś po mnie zadzwonić. Przecież byśmy nie wzywali karetki.- powiedziałem, ciągle skupiając się na drodze
-Zrozum, ja w tamtym momencie nie myślałem.- rzekł
-Cholera, musimy wyrzucić karty.- powiedziałem
-Racja, ale nie mamy drugich żeby zadzwonić do dziewczyn one też muszą wyrzucić.
-Okej to na razie nie odbieramy ani nie dzwonimy do nikogo.- powiedziałem- Mam nadzieję, że Lily i Jenifer też się domyślą żeby nie odbierać.
Jack się nie odezwał. Resztę drogi przejechaliśmy w milczeniu.
*
Zabraliśmy najpotrzebniejsze rzeczy. Pojechaliśmy do sklepu i kupiliśmy 4 nowe karty sim.
-Okej, możemy wracać- powiedziałem
Nie zdążyłem zmienić karty gdy nagle ktoś zadzwonił. Spojrzałem na wyświetlacz "Komisarz Blue".
-Cholera musimy się spieszyć- powiedziałem i ruszyłem
Dałem Jack'owi telefon żeby wyciągną starą kartę i włożył nową. Zrobił to szybko i sprawnie. Teraz aby jak najszybciej dojechać do dziewczyn.

*Oczami Lily*
Jenifer zasnęła. Parę razy dzwonił do mnie jakiś numer ale postanowiłam nie odbierać. Ciągle zadawałam sobie pytanie, czy ja w ogóle chcę tak żyć ukrywając się ? A może uciec i wrócić do domu póki mam szanse?
____________________________________________________________________
Jest rozdział 9!! Podoba się? Jeśli tak komentujcie.
Pytania zadajecie mi jak zwykle na ask'u. Jestem chora i siedzę w domu także mam czas na pisanie rozdziałów. ;D Do następnego kochanii <3

niedziela, 16 marca 2014

ROZDZIAŁ OO8

Zjadłam obiad i położyłam się. Miałam wszystkiego dość. Ostatnie dni były tragiczne. Straciłam mamę a jakaś suka zajęła moje miejsce. Na serio? Jeszcze kurwa musiała usiąść obok Jenifer żeby mnie dobić. Może to znaczyło, że jednak do nich nie pasuje. Może mnie nie chcą w swojej "grupie". Na prawdę ich kocham ale oni nie chyba nie czują tego samego. Postanowiłam wziąć krótki prysznic aby przestać myśleć o tych trudnych chwilach.
Weszłam do kabiny. Strumień chłodnej wody spłyną po moim ciele. Myślałam, że to mi pomoże i tak po prostu odejdzie. Jednak to nie było takie proste. Tak bardzo chciałam przytulić się do mojej mamy, porozmawiać z nią, ona zawsze mi pomagała...
Wyszłam rozluźniona. Podeszłam do łóżka z zamiarze ponownego  położenia się, jednak usłyszałam wibrowanie. Podeszłam leniwie do półki na której leżał mój iPhone. Odblokowałam go a na wyświetlaczu pojawiła się treść sms'a.
"Od Emma"
"Cześć :) Nie chciałabyś wyjść na zakupy? Emma :*" 
"Do Emma"
"Na zakupy? Raczej nie. Wolałabym się przejść do parku." 

"Od Emma"
"Jasne. Będę u Ciebie za 15 minut" 
Poszłam się przebrać z domowych ciuchów. Ubrałam się w czarne spodnie i czarną buzę. Czarne vansy idealnie do tego pasowały. Dzwonek do drzwi! Szybko zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi a w nich stała Emma. Przywitałyśmy się i wyszłyśmy.
*Oczami Justina*
Kurwa, ten cholerny zakład. Jak go zrealizować? Czy w ogóle chcę to zrobić? Po długich namysłach postanowiłem to przerwać. Mama Lily zmarła a ja chcę ją dobić. Przecież prędzej czy później i tak wyjdzie na jaw, że to zabawa. Zadzwoniłem do Jack'a.
-Siema stary, nie mogę tego zrobić- powiedziałem
-Ale czego- spytał zdziwiony
-Nie mogę zranić Lily.- rzekłem otwierając butelkę wody
-Rozumiem. Też mi się to przestało podobać.- mrukną- musimy ją odzyskać
-Koniecznie. Zaraz zadzwonię do Jenifer. Spotkamy się w parku. Okej?- powiedziałem stanowczo
-Jasne- rozłączył się
Szybko wybrałem numer do dziewczyny.
*Oczami Lily*
Siedziałyśmy w parku gdy nagle podeszli do nas Justin, Jenifer i Jack.
-Musimy porozmawiać.- odezwał się Justin a Jenifer przytaknęła mu
-Musimy?- spytałam lekceważąco
-Tak- rzekł Jack
Odeszliśmy dalej.
-Czego chcecie?- syknęłam
-Tak dalej nie może być. Katy nie jest naszą przyjaciółką.- powiedziała Jenifer, patrząc na mnie z wyrzutami sumienia
-To czemu się do niej przytulałaś?- spytałam
-Nie wiem. Tak po prostu wyszło. Ale to ty jesteś moją przyjaciółką i nie chcę, żeby jakaś głupia Katy to zniszczyła.- powiedziała
-Dokładnie. Ona dla nas nic nie znaczy.- wtrącił się Justin- wybaczysz nam?
-Jasne- krzyknęłam i nie wachając się ani chwili przytuliłam ich. Odwzajemnili uścisk.
-Tęskniliśmy za tobą- powiedziała Jenifer tuląc mnie
-Ja za wami też
Emma poszła już do domu a my szliśmy alejkami. Cały czas się śmialiśmy.
-Ej, może pojedziemy do lasu?- spytał Justin na co ja wybuchłam śmiechem. Zawsze byłam zboczona dlatego las kojarzył mi się tylko z jednym.
-O co ci chodzi?- popatrzył na mnie zdziwiony
-O nic. Możemy jechać.- powiedziałam nadal rozbawiona
Po 20 minutach jazdy byliśmy na miejscu.
-Mam pomysł. Rozdzielimy się. Ty i Jenifer się schować gdzieś w lesie a my was poszukamy.- zaproponował Justin
-Pogrzało cię?!- wrzasnęłam- przecież to niebezpieczne
-Niby czemu?- powiedział zdziwiony
-Możemy się zgubić.- syknęłam
-No to ja pójdę z tobą a Jack z Jenifer.-rzekł patrząc na mnie
-Na to idę- uśmiechnęłam się- ale my się chowamy
-Okej- powiedział Jack
-Chodźmy- szatny, wziął mnie za rękę
Szliśmy już 5 minut. Dalej i dalej...
-Usiądziemy?- spytałam
-Yhym- usiadł
-Teraz musimy czekać. Czuję, że tak szybko nas nie znajdą- westchnęłam
-Tylko ty i ja- rzekł zbliżając swoje usta do moich
-Dokładnie- powiedziałam
Nasze usta się zetknęły. Całowaliśmy się zachłannie. Nie protestowałam. Po krótkim ale pełnym emocji pocałunku oderwaliśmy się od siebie.
-Świetnie całujesz- uśmiechną się
-Ty też niczego sobie- popatrzałam na niego
-Chodźmy dalej- wstał podając mi rękę.
Szliśmy dalej trzymając się za rękę. Nagle zobaczyłam coś z daleka.
-Justin coś tam jest- wskazałam palcem
-Rzeczywiście, pójdę zobaczyć a ty tu zostań- powiedział
-Na pewno nie. Idę z tobą- rzekłam
Podeszliśmy bliżej. To co tam zobaczyłam było dla mnie szokiem. Zrobiło mi się słabo. Tam leżał człowiek. Justin podszedł do niego a ja stałam jak sparaliżowana. Szatyn zbadał mu puls.
-Żyje!- krzykną- dzwon po karetkę
Wzięłam szybko telefon do ręki i wybiłam numer. Podałam wszystkie informacje a po 15 minutach pogotowie już było. Bez policji też się nie obeszło. Sądzili, że ten mężczyzna nie koniecznie musiał zasłabnąć. Czy oni sugerowali napaść? Justin zadzwonił do Jack'a i poinformował o całym zdarzeniu. Po paru minutach Jenifer i Jack podeszli do nas bez słowa. Milczeliśmy patrząc jak pogotowie zabiera tego człowieka. Podszedł do nas funkcjonariusz policji.
-To wy znaleźliście ciało?- spytał
-Tak- powiedziałam
-Pojedziecie ze mną na komendę- posłusznie poszliśmy za nim wsiadając do radiowozu.
*
Byliśmy po kolei przesłuchiwani. Ostatnia byłam ja. Weszłam do pomieszczenia.
-Proszę usiąść- powiedział policjant
Powoli zrobiłam co kazał
-Powie mi pani jak to było. Jak znaleźliście tego człowieka- spytał patrząc się w moje oczy.
-A więc pojechaliśmy do lasu. Postanowiliśmy się rozdzielić. Ja poszłam z Justinem a Jack z Jenifer. Szłam z Bieberem i zobaczyłam, że ktoś tam leży. Podeszliśmy i wtedy zobaczyliśmy tego mężczyznę. Wezwaliśmy karetkę i to tyle.- opowiedziałam a policjant wszystko zapisał na kartce
-Proszę podpisać swoje zeznania i na dzisiaj dziękuje- powiedział
Złożyłam mój podpis i wyszłam. Na zewnątrz czekali na mnie przyjaciele.
-I jak?- spytał Justin
-Wierzą nam- odpowiedziałam- możemy wracać?
-Tak
Weszliśmy do samochodu i wróciliśmy do mojego domu.
-Nie chcę zostawać sama- powiedziałam
-Możemy u ciebie dzisiaj spać- uśmiechną się jack
-Byłoby fajnie- powiedziałam
Przez cały wieczór oglądaliśmy filmy. I nawet nie wiedząc kiedy zasnęliśmy.
*
Obudziłam się wtulona w Jenifer. Chłopacy już nie spali. Wstałam tak aby nie obudzić dziewczyny. Spojrzałam na zegarek. 8:10. Trudno pójdziemy na drugą lekcje. Weszłam do kuchni. Zobaczyłam nakryty stół i Justina robiącego jajecznicę.
-Ooo jak miło- uśmiechnęłam się
-Widzisz jaki ja jestem dobry.- powiedział
-Miałem też swój wkład- wszedł do kuchni Jack
Nie odpowiedziałam tylko poszłam obudzić Jenifer. Dziewczyna leniwie wstała i poszła za mną do kuchni. Zjedliśmy śniadanie. Poszłam przyszykować się do szkoły. Ubrałam się i umalowałam. Justin, jack i Jenifer czekali na dole. Musieliśmy pojechać jeszcze do domu Justina i Jack'a żeby się przebrali. Jenifer nie musiała bo ja pożyczyłam jej swoje ubrania.
Objechanie każdego domu trochę nam zeszło ale zdążyliśmy na lekcje w ostatnią sekundę.
_____________________________________________________________________
Jest rozdział 8 !! Podoba się? Mam nadzieję, że tak. Jest pierwszy pocałunek Justina i Lily. Proszę o komentarze i dziękuje za 10 pod poprzednim rozdziałem. To dla mnie wiele znaczy <3 Pytania zadajecie jak zwykle na moim ask'u. To do następnego :*

poniedziałek, 10 marca 2014

ROZDZIAŁ OO7

*Następnego dnia*
**Oczami Lily**
Czy czuje się lepiej? Fizycznie tak ale psychicznie tragedia. Dalej nie mogę uwierzyć, że moja mama tak szybko zakończyła swoje życie na ziemi. Pamiętam jak razem się bawiłyśmy, jak mnie pocieszała. Teraz to wszystko zniknęło. Tak po prostu. Już nigdy nie usłyszę od niej słowa pocieszenia już nigdy nie powie mi tych dwóch najważniejszych słów w moim życiu "Kocham cię". Gdybym mogła cofnęłabym czas. Nie pozwoliłabym im wyjechać. A co do mojego taty nie chce go znać. On dla mnie nie istnieje.
O 10:00 przyszli do mnie Justin i Jenifer.
-Hej, jak się masz?- spytał Justin
-Cześć, całkiem dobrze- oczywiście, że skłamałam ale co miałam się rozryczeć.
-To dobrze- powiedziała Jenifer, wykładając na stolik pomarańcze
-Chcę się dzisiaj wypisać ze szpitala- rzekłam
-Chyba cię powaliło.- zaśmiała się Jenifer
-Nie, nie powaliło mnie- burknęłam- mam dosyć tych białych ścian. Tu jest tak ponuro.
-Co to by było jakbyś musiała tu być przez miesiąc- powiedział Justin
Byli u mnie jeszcze przez dwie godziny ale musieli wracać. Pożegnaliśmy się i wyszli. Przyszedł do mnie lekarz.
-Jak się pani czuje- spytał
-Ummmm... dobrze- blado się uśmiechnęłam- Mam do pana prośbę
-Słucham- popatrzył na mnie
-Chciałabym się wypisać
-Jest pani tego pewna? Jest pani tu dopiero drugi dzień. Organizm jest jeszcze słaby.- powiedział
-Czuje się dobrze i wypisuje się na własne ryzyko- spojrzałam na niego
-Dobrze, niech pani się pakuje a ja napiszę wypis ze szpitala- powiedział po czym znikną za drzwiami
Wstałam z łóżka i zaczęłam pakować wszystkie rzeczy które przywiozła mi Jenifer. Justin wspominał, że idą do parku więc postanowiłam zrobić im niespodziankę i też tam pojechać. Lekarz przyniósł mi wypis. Zadzwoniłam po taksówkę a po 15 minutach byłam już w parku. Szłam ścieżką. Nareszcie ich zobaczyłam. Ale co? Co tam robi Katy? Jenifer ją przytula, Justin i Jack śmieją się. Czyli ja nie jestem już dla nich ważna. Powiedzieli, że nie chcą nikogo więcej w paczce a teraz? Przeszłam obok nich obojętnie, żeby nie Katy w ogóle by mnie nie zauważyli.
-Ej czy to nie Lily- powiedziała do nich
Na co wszystkie pary oczu zwróciły się na mnie.
-Lily? Co ty tu robisz?- Jenifer szybko puściła Katy
-Idę, nie widać?- warknęłam idąc dalej
Niestety nie zaszłam daleko bo Justin złapał mnie za nadgarstek.
-Czemu wypisałaś się ze szpitala- spytał się
-Bo tak mi się podoba- burknęłam usiłując wyrwać rękę z uścisku szatyna
-Co cię ugryzło?- spytała Jenifer
-Widzę, że szybko moje miejsce zostało zastąpione- uśmiechnęłam się ironicznie
-O co ci chodzi- spytał Jack
-Mówię po chińsku?- chrząknęłam
-Boże Lily, Katy to tylko koleżanka- powiedział Justin
-Tak a szczególnie dla Katy.- popatrzałam na nią na co spuściła głowę- sam widzisz. Czemu po prostu mi nie powiedzieliście, że mnie tu nie chcecie? Czemu? Zrozumiałabym to.
-Ale Lily...- powiedziała brunetka
-Nie! Już macie przyjaciółkę.- wyrwałam się i odbiegłam z łzami w oczach...
**
Obudziłam się o 7:00. Ubrałam się i lekko pomalowałam. Zjadłam śniadanie i pojechałam do szkoły. Pod salą byli już Jenifer, Justin, Jack i Katy. Dzwonek! Weszliśmy do klasy. Tak jak przeczuwałam Katy usiadła obok Jenifer więc musiałam usiąść gdzie indziej. Usiadłam sama w ostatniej ławce. Nauczycielka weszła, kazała otworzyć książki na stronie 40 i przeczytać temat. Przez całe 45 minut czytałam temat i rozmawiałam z Emmą dziewczyną która siedziała przede mną. Dzwonek na przerwę. Następny mieliśmy w-f. Poszłam się przebrać włączyłam piosenkę na iPhonie i nałożyłam słuchawki. Tak wsłuchałam się w muzykę, że nie usłyszałam dzwonka. Weszłam na salę z 10 minutowym spóźnieniem. Wszyscy od razu spojrzeli na mnie.
-Widzisz Emma nie będziesz sama- powiedziała nauczycielka
-O co chodzi?- spytałam zdezorientowana
-10 minut biegi. I to już- wrzasnęła
Zaczęłyśmy biec. Widziałam kątem oka, że Jenifer, Justin i Jack patrzą się na mnie z wyrzutami sumienia. Ale szczerze? Nie obchodziło mnie to.
-Długoo jeszczee?-spytałam
-7 minut- powiedziała
-No chyba panią pogrzało- zatrzymałam się
-Waston! Nie tym tonem!- krzyknęła nauczycielka- za karę jeszcze 10 minut plus pompki.
-Ja pierdole- powiedziałam na co cała klasa się zaśmiała.
-Mówiłaś coś Waston- warknęła trenerka
-Nie!- syknęłam
Po 20 minutach byłam wyczerpana a musiałam zrobić jeszcze pompki. Czy ta idiotka na prawdę nie wiedziała, że byłam w szpitalu? Ale w sumie to może dobrze.
-Teraz na ziemie i dajesz 20- powiedziała
Na prawdę nie miałam już sił. Justin chyba to zauważył.
-Ja zrobię za nią proszę pani- zadeklarował się
-Nie, Lily ma zrobić sama- powiedziała
Ale Justin nie dał za wygraną. W pare sekund zrobił ćwiczenie. Podziękowałam mu. Reszta lekcji minęła spokojnie. Wyszłam z szkoły i pojechałam do domu.
______________________________________________________________________
Jest rozdział 7!! Tak wiem krótki i nudny ale obiecuje, że następny będzie ciekawy. <3 Proszę komentujcie <3 No i do następnego :*

czwartek, 6 marca 2014

ROZDZIAŁ OO6

*Oczami Jenifer*
Lily nie odbierała ode mnie telefonu dlatego postanowiłam do niej pojechać. Po około 10 minutach byłam już pod jej domem.  Dobijałam się do drzwi ale nikt nie otwierał, złapałam za klamkę. Drzwi były otwarte. Weszłam do środka ale o co zobaczyłam było dla mnie szokiem. Zastałam leżącą na ziemi Lily obok niej tabletki i whisky. Szybko do niej podbiegłam.
-Lily!- zaczęłam krzyczeć- Lily obudź się do cholery!
Wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer na pogotowie.
-Tak słucham- odezwał się spokojny głos w słuchawce
-Proszę przysłać karetkę, moja przyjaciółka nałykała się tabletek i popiła alkoholem. Jest nieprzytomna!-wrzeszczałam
-Spokojnie. Prosze podać adres już wysyłam karetkę.- rzekł
Podałam mężczyźnie adres i rozłączyłam się. Po 5 minutach przyjechało pogotowie.
**
Siedziałam przed salą w której leżała Lily. Postanowiłam zadzwonić do Justina.
-Hej Justin- powiedziałam
-No cześć Jenifer, co jest?- spytał
-Lily jest w szpitalu- szlochtałam do słuchawki
-Co jak to?!- krzykną
-Przyjedź to ci wszystko opowiem- rzekłam i rozłączyłam się.

*Oczami Justina*
Jak najszybciej pojechałem do szpitala. Zobaczyłem siedzącą, całą zapłakaną Jenifer. Szybko do niej podbiegłem i przytuliłem. Dziewczyna wtuliła się we mnie.
-Co się stało- spytałem spokojnie
-No bo...bo ona zjadła tabletki i popiła alkoholem- płakała Jenifer
-Shhh... ale dlaczego- popatrzyłem na nią
-Napisała kartkę, że jej mama nie żyje i że ona też nie chce- powiedziała
-Cholera
*Oczami Lily*
Byłam na jakiejś polanie. Świeciło słońce. Było tam pełno kwiatów. Biegały sarny, zające i inne zwierzęta. Szłam dróżką usypaną kamuszkami. Położyłam się na trawie nucąc piosenkę i uśmiechając się. Postanowiłam zrobić wianek z kwiatów. Po kolei zrywałam kwiatki o różnych kolorach fioletowy, czerwony, niebieski, żółty. Zrobiłam dwa wianki dla mnie i dla mojej mamy. Po skończeniu zaczęłam ją wołać. 
-Mamusiu, mamusiu
Nikogo nie było oprócz mnie i zwierząt. Postanowiłam iść dalej. Nadal szłam drogą. Cały czas się śmiałam. Byłam szczęśliwa. Nagle zobaczyłam jakąś postać na końcu dróżki. 
-Mamo?- spytałam
Nic nie odpowiedziała. Podeszłam bliżej. 
-Mamo to ty?
Cisza. 
-Mamo powiedz coś- rzekłam
-Córciu- blado się uśmiechnęła
-Mamoo- krzyknęłam i podbiegłam do niej 
-Lily czemu to zrobiłaś?- spytała
-Chciałam być z tobą- powiedziałam
-Córeczko masz przed sobą jeszcze całe życie. 
-Mamusiu, ale ja chcę być już z tobą na zawsze- uśmiechnęłam się
-Nie możesz- popatrzyła na mnie
-Czemu? Nie chcesz mnie tu- spojrzałam na nią pytająco
-Chcę ale jeszcze nie teraz- powiedziała- teraz chcę żebyś była szczęśliwa
-Ale mamo z tobą będę szczęśliwa
-Zobacz- wzięła mnie za rękę
Z za chmur widziałam siebie leżącą na łóżku szpitalnym i lekarzy walczących o moje życie. 
-Popatrz tam- wskazała palcem na płaczącą Jenifer i przytulającego ją Justina
-Oni cię kochają- powiedziała- nie możesz ich tak zostawić 
-Ale ja chcę być z tobą, dlaczego odeszłaś- patrzałam na nią z łzami w oczach. 
-Każdy musi kiedyś odejść z tamtego świata- powiedziała obejmując mnie ramieniem. Szliśmy dróżką w stronę z której przyszłam 
-Ale czemu akurat teraz- spytałam 
-Nie pytaj się mnie, ja nie miałam nic do powiedzenia. Bóg zabiera ludzi kiedy wie, że nadszedł już ten czas aby odejść z ziemi. Wiem, że na początku będzie ci trudno ale walcz, nie poddawaj się.
-Będziesz mnie odwiedzała?- spytałam
-Oczywiście będę z tobą wszędzie. Nie opuszczę cię. Jesteś moją kochaną, małą córeczką. Kocham cię.- powiedziała i puściła mnie. Po woli odchodziła, patrzyłam za nią
-Żegnaj- krzyknęła i zniknęła 
-Mamy ją- ktoś krzyczał- mamy ją 
-Dzięki Bogu- powiedział ktoś inny
Otworzyłam oczy i zobaczyłam mężczyznę
-Spokojnie, jesteś w szpitalu.- powiedział
**
Czekaliśmy aż wreszcie wyszedł lekarz. Szybko do niego podszedłem.
-I co z nią- spytałem
-Żyje, ale jest źle- powiedział
-Ale wyjdzie z tego?- spytałem
-Jej organizm walczy. Teraz trzeba tylko czekać- powiedział
-Mogę do niej wejść?
-Tak ale tylko na chwilę- rzekł i odszedł
Wszedłem na salę. Gdy zobaczyłem ją leżącą serce pękło mi na milion drobnych kawałków. Leżała tam blada, nie ruszała się. Tak strasznie mi jej szkoda. Ale ja jestem głupi. Muszę wycofać się z tego zakładu.
Usiadłem przy niej i złapałem ją za rękę. Była zimna.
-Justin?-odezwał się cichy słaby głosik
-Tak jestem tu- powiedziałem
_____________________________________________________________________________
Jest rozdział 6!! Mam nadzieję, że się podoba.
A teraz sprawa komentarzy. Komentujcie rozdziały. Ja nie pisze tego dla siebie tylko dla was. Poświęcam na pisanie rozdziału 2 godziny a nawet więcej. Wiem, że nie są najdłuższe ale musicie uszanować to, że ja też mam swoje obowiązki.
To do następnego <3 

wtorek, 4 marca 2014

ROZDZIAŁ OO5

**
Weszliśmy do kina i zapłaciliśmy za bilety. Zajęliśmy miejsca na sali i czekaliśmy aż film się zacznie. Justin siedział obok mnie. To też on wybierał film "Sierociniec".
**
Po samych 10 minutach tego filmu miałam dość. Psuł mi psychikę. Cały czas przytulałam się do Justina i zakrywałam oczy. Nie wiem jak ten film znosiła Jenifer bo nie widziałam nikogo oprócz szatyna.
-Justin, muszę wyjść.- powiedziałam wstając
-Gdzie idziesz- spytał
-Do toalety- rzekłam
-Pójdę z tobą- uśmiechną się
-Jak chcesz.
Wyszliśmy z sali i skierowaliśmy się do łazienki.
-Mam dość tego filmu- burknęłam opierając się o ścianę
-Czemu? Aż tak się boisz?- zaśmiał się
-Wcale, że nie- warknęłam patrząc na niego wrogo
-Przecież przez cały film się do mnie przytulałaś- mówił dalej rozbawiony Bieber
-Daj spokój- powiedziałam- nie wiem jak ty ale ja już nie wracam na salę.
-Gdzie zamierzasz iść- popatrzył na mnie
-Nie wiem. Gdziekolwiek, nie zamierzam oglądać tego durnego filmu jeszcze przez ponad godzinę- rzuciłam i wyszłam z toalety
-Poczekaj idę z tobą- krzykną Justin
Wyszliśmy z kina i skierowaliśmy się na plaże. Usiedliśmy na piasku.
-No to teraz mamy chwile spokoju- powiedział Justin
-No tak.- uśmiechnęłam się
-Może powiesz mi coś o sobie- zaproponował Justin
-A co chcesz wiedzieć?- spytałam, patrząc na niego
-Ummm... Na przykład nie widziałem jeszcze twoich rodziców. Gdzie oni są- zadał pytanie
-Są za granicą. Praktycznie zawsze jestem sama. Przez całe moje życie. Dla nich liczą sie tylko interesy.- powiedziałam bawiąc się piaskiem
-Przykro mi. A masz brata, siostrę?- zapytał
-Nie, nie mam
Siedzieliśmy jeszcze tak przez godzinę. Rozmawialiśmy o wszystkim. Dostaliśmy też sms'a od Jenifer, że ona z Jack'iem sa już w domu. Dlatego my też postanowiliśmy już wracać. Justin podwiózł mnie pod sam dom. Pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. Weszłam do domu padnięta. Wzięłam prysznic i poszłam spać.
**
Nareszcie sobota! Jak ja się cieszę, że nie musiałam wstawać o 7:00. Była 10:00 jak obudził mnie dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i je otworzyłam. W progu stali Justin, Jenifer i Jack.
-Co wy tu robicie?- spytałam zdziwiona
-No jak to? Przyszliśmy po ciebie- powiedziała Jenifer
-Taa.. Coś jej w tym mózgu strzeliło, żeby iść na zakupy- dodał Justin niezbyt zadowolony.
-Zakupy? To świetnie- niemal krzyknęłam z radości
Justin i Jack popatrzyli na mnie jakby zaraz mieli mnie zabić.
-Dajcie mi chwilkę tylko się ubiorę. A i wejdźcie, rozgośćcie się.- rzekłam
Weszłam na górę wzięłam szybki prysznic, Ubrałam się i zeszłam na dół.
-Wow- zaśmiał się Justin, patrząc na moją bluzkę.
Wyszliśmy z domu i pojechaliśmy do centrum.
*
Chodziliśmy po sklepie już ponad godzinę. Kupiłam sobie dwie bluzki, 3 pary spodni i vansy. Chłopacy byli już znudzeni. Poszliśmy do butki z kebabem. Zamówiliśmy sobie każdy po jednym na wynos. Po 15 minutach wszystkie były już gotowe. Wyszliśmy z budynku i poszliśmy do parku. Usiedliśmy na ławeczce, jedząc kebaby.
-Ej, czy to nie Katy- spytałam
-No tak- powiedział Justin patrząc na samotnie siedzącą dziewczynę.
-Może do niej podejdziemy- popatrzałam na nich- Może spróbujemy się z nią zaprzyjaźnić
-Lily- powiedział Justin- od zawsze ja, Jack i Jenifer jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Doszłaś ty, nie wiem czy chcemy, żeby ktoś jeszcze był w naszej paczce.
-Okej- burknęłam
*
Wróciliśmy, Justin odwiózł mnie do domu. Siedziałam na kanapie gdy nagle mój telefon zaczął wibrować.
-Halo- odezwałam się
-Cześć córciu, jak się masz?- spytała mama
-Dobrze- powiedziałam bez entuzjazmu
-Jak tam w nowej szkole?
-Muszę przyznać, że jest świetnie. Poznałam wspaniałych przyjaciół.
-Tak się cieszę- powiedziała mama- a tak przy okazji jutro przylatuje do ciebie
-Na prawdę- krzyknęłam z radością- a tata?
-Umm.. No właśnie. Nie wiem czy to jest rozmowa na telefon.
-No mów, mamoo- jęknęłam
-Ja i twój tata rozstaliśmy się.- mruknęła
-Co? Jak to- byłam zszokowana
-Twój tata, jest teraz z inną- powiedziała
-Nie chce go znać- wrzasnęłam i rozłączyłam się
Jak on mógł nam to zrobić. No jak? Tak go kochałam. Teraz jest dla mnie nikim.
*
Położyłam się ale nie mogłam zasnąć, myślałam o moim tacie. Jednak sen wziął górę. Po paru minutach zasnęłam.
Obudziłam się rano. Była już 9:00. Moja mama! Przecież ona niedługo przyjeżdża. Mam po nią wyjechać. Miała po mnie zadzwonić.
Była już 10:00. Samolot mojej mamy powinien już być. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu. Nic. Włączyłam telewizor. Leciał akurat program informacyjny.
"Dziś rozbił się samolot lecący do Kanady. Niestety nikt nie przeżył"- powiedział prezenter 
Byłam przerażona? To mało powiedziane. Wzięłam telefon i zaczęłam wybierać numer do mamy. Cisza. Wiedziałam, że ona nim leciała. Już byłam tego pewna. Załamałam się. To niemożliwe. Tylko ona mi została. Teraz nie mam dla kogo żyć.
Podeszłam do szafki w której były tabletki. Wzięłam opakowanie do ręki a następnie podeszłam do barku w którym było whisky. Alkohol również wzięłam. Podeszłam do stolika. Wysypałam zawartość opakowania. Nie wahałam się ani chwili wzięłam garść tabletek, połknęłam je popijając whisky. Poczułam się lekko. Czułam jak odchodzę. Nic nie słyszałam. Nic mnie nie interesowało. Teraz chciałam być tylko przy mojej mamie...
______________________________________________________________________
Jest rozdział 5!! Mam nadzieję, że się spodoba. Pamiętajcie, że to piszę dla was tego bloga dlatego uszanujcie to i komentujcie. :) Pytania zadajecie TU a możecie znaleźć mnie również TU

poniedziałek, 3 marca 2014

ROZDZIAŁ OO4

Następnego dnia obudziłam się z przerażającym bólem głowy. Nic nie pamiętam. Nie pamiętam jak znalazłam się w domu. Jedyne co sobie przypominam to, to, że Justin przyniósł mi piwo.
W gardle czułam susze. Zeszłam na dół by napić się czegoś. Otworzyłam lodówkę i wzięłam butelkę wody. Napiłam się i odłożyłam ją z powrotem. Na widok jedzenia miałam odruch wymiotny. Nie wiem co wczoraj robiłam ale wiem, że muszę zbierać się już do szkoły. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się i lekko umalowałam. Była 7:30, siedziałam na kanapie oglądając telewizję. Mój telefon zaczął wibrować. Sms od Jenifer.
Od Jenifer
"Kochana nie zajeżdżaj po mnie. Jestem już w szkole. Bieber mnie podwiózł." 
Do Jenifer
"Dobrze :* " 
Nie zostało mi nic innego jak również jechać do szkoły. Wyszłam z domu, wsiadłam do samochodu i ruszyłam. Jechałam uważnie i powoli. Po 15 minutach byłam już na miejscu. Weszłam do szkoły. Pierwsza lekcja to godzina wychowawcza. Podeszłam pod salę i akurat wtedy rozbrzmiał dzwonek. Zdążyłam powiedzieć tylko do Jack'a, Justina i Jenifer "Cześć". Weszliśmy do klasy i zajęliśmy miejsca. Na gddw siedziałam z Jenifer. Do klasy weszła nauczycielka a za nią jakaś dziewczyna. Cała klasa spojrzała najpierw każdy na każdego a potem wzrok przeszedł na dziewczynę stojącą na środku klasy.
-Witam państwa- powiedziała nauczycielka
"Dzień dobry" odpowiedziała cała klasa.
-Jak już zauważyliście doszła do naszej klasy kolejna osoba. Najpierw była to Lily a teraz dochodzi Katy.-rzekła- Mam nadzieję, że przyjmiecie ją tak miło jak przyjęliście Waston.
Dziewczyna usiadła w oddzielnej ławce, przy biurku pani. Co od razu nie podobało się praktycznie całej klasie oprócz mnie. Uważali, że jeśli ktoś usiądzie obok nauczycielki jest od razu kujonem. No ale cóż tak to już jest. Po 45 minutach gadania o różnych sprawach dotyczących szkoły i naszej klasy zadzwonił dzwonek.
Kolejna lekcja to w-f. Weszliśmy do szatni oczywiście chłopacy do szatni męskiej a dziewczyny do damskiej. Przebrałyśmy się i wyszłyśmy na korytarz. Jack i Justin już na nas czekali. Poszliśmy usiąść na ławeczkach.
-Powiecie mi co się wczoraj stało? Nic nie pamiętam.-powiedziałam
-Uuuu... dużo by tu opowiadać- odpowiedziała Jenifer
-No to mi opowiedzcie.- warknęłam
-To tak..-zaczął Justin- przyniosłem ci piwo które wypiłaś w minutę. Dosłownie. Więc kazałaś mi iść po coś mocniejszego. Przyniosłem wódkę. Wszyscy oprócz nas już wyszli a ty dalej piłaś. Później zrobiło ci się gorąco więc rozebrałaś się do samej bielizny i zaczęłaś dla mnie tańczyć.- poruszył brwiami- ale Jenifer nie pozwoliła ci dalej być striptizerką i zakryła cię kocem za co mam do niej wielki żal.
Siedziałam zszokowana. Ja tańczyłam przed Justinem? I to w samej bieliźnie?!
-Dziękuje ci Jenifer. Nie wiem do czego bym się jeszcze posunęła gdyby nie ty- powiedziałam a wszyscy wybuchli śmiechem
-Nie ma sprawy- rzekła rozbawiona Jenifer
Dzwonek! Wszyscy weszliśmy na sale za trenerką. Zrobiliśmy zbiórkę. Po 10 minutach rozgrzewki trenerka powiedziała nam, że gramy w siatkówkę. Ucieszyłam się lubiłam w to grać. Wybraliśmy drużyny. Ja z Jenifer byliśmy w tej samej grupie a Justin i Jack w drugiej. Zaczęliśmy grać.
-1:0 dla Waston.- krzyknęła trenerka
Serw Katy. Przyjęcie przez Jack'a, przebicie przez Biebera. Przyjęcie przez Jenifer, podbicie, i moja "ścina" która niestety skończyła się źle. Tak ułożyłam sobie piłkę, że niestety trafiłam w szatyna. Chłopak upadł na ziemię a z nosa zaczęła lecieć mu krew. Szybko do niego podbiegłam i uklękłam przy nim.
-Jezu, Justin przepraszam, nie chciałam- mówiłam spanikowana
-Proszę zrobić przejście- powiedziała trenerka- Waston wstań
-Nie!- krzyknęłam
-Lily nie kłóć się ze mną- warknęła
-A może to niech pani przestanie się ze mną kłócić i pomoże mu.- burknęłam
Nic nie odpowiedziała tylko oglądała Justina.
-Ktoś musi iść z nim do pielęgniarki.- rzekła
-To ja pójdę- zaoferowałam pomoc
-Dobrze idź- powiedziała
Pomogłam Justinowi wstać i razem poszliśmy do pielęgniarki.
-Przepraszam cię. Na prawdę nie chciałam- tłumaczyłam się
-Wiem Lily, wiem. Jak dzielnie o mnie walczyłaś- uśmiechną się Justin
-Jesteśmy  przyjaciółmi to chyba oczywiste- rzekłam
Weszliśmy do pielęgniarki.
-Dzień dobry- powiedział chłopak
-Dzień dobry, Bieber co się znowu stało?-spytała
-Krew mi leci z nosa. Nie widać- chrząkną
-Dobrze zaraz zrobimy zimny okład i będzie okej- powiedziała
Po 5 minutach wyszliśmy od pielęgniarki. Akurat zadzwonił dzwonek na przerwę. Poszliśmy do szatni przebrać się.
**
Koniec lekcji. Wszyscy razem wyszliśmy ze szkoły.
-Co dzisiaj robimy?-spytał Justin
-Może pójdziemy do kina- zaproponowałam
-Jasne. Może na horror- spytał Justin
-Jestem za- powiedziałam
-To zajedziemy po ciebie o 20:00- rzekł do mnie Justin
-Pewnie. To pa- dałam wszystkim całusa w policzek
Poszłam do samochodu i odjechałam. Po paru minutach byłam w domu.
**
19:30 zaczęłam się szykować. Ubrałam się w to i umalowałam. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i otworzyłam. Przed drzwiami stał Justin.
-Hej, idziemy? -spytał
-Tak, chodźmy- odpowiedziałam
Justin otworzył mi drzwi do samochodu. Podziękowałam i wsiadłam. W aucie byli już Jenifer i Jack. Przywitałam się a po chwili odjechaliśmy.
__________________________________________________________________________
Jest rozdział 4 :) Mam nadzieję, że się podoba. Liczę na komentarze i wasze szczere opinie. Jak zwykle pytania możecie zadać mi (dotyczące rozdziałów i tego co będzie dalej na moim blogu) TU. Znaleźć możecie również mnie TU. A więc do następnego <3 

niedziela, 2 marca 2014

ROZDZIAŁ OO3

*Oczami Lily* (Następnego dnia)
Rano wstałam dosyć wcześnie zdążyłam zjeść śniadanie, ubrać się w TO i lekko umalować. Oglądałam telewizję gdy nagle zadzwonił mój telefon.
-Hej Lily, mogłabyś po mnie zajechać- spytała Jenifer
-Tak, jasne a co się stało?- spytałam
-Mój samochód jest w naprawie- powiedziała
-Okej zaraz będę- rzekłam i rozłączyłam się
Wyszłam z domu, wsiadłam do samochodu i ruszyłam. Po 10 minutach byłam już obok domu Jenifer. Dziewczyna już na mnie czekała.
-Oh dzięki. Ratujesz mnie tak to musiałabym iść na piechotę- zaśmiała się Jenifer
-Widzisz jestem twoją wybawicielką- również się zaśmiałam
Po niecałych 15 minutach byłyśmy pod szkołą. Weszłyśmy do szkoły. Podeszłyśmy do szafek a po chwili byli tam już Justin i Jack.
-Hejka- powiedzieli
-Hej- uśmiechnęłam się
-Jak tam po twojej glebie wczoraj? Nic cię nie boli?- zaśmiał się Justin
-Nie nic mnie boli- warknęłam
-No to żałuj jestem świetnym masażystą- powiedział nadal uradowany Justin
-Pff... Daruj sobie- powiedziałam mijając go
Podeszłam pod sale numer 24. Mieliśmy historię na której siedzę z Justinem. Dzwonek! Wszyscy weszliśmy do klasy. Zajęłam miejsce obok Justina.
-Dzień dobry- przywitał się nauczyciel
-Dzień dobry- wszyscy odpowiedzieliśmy
-Otwórzcie podręcznik strona 48 i przeczytajcie temat- powiedział
-Lily- szepną siedzący za nami Jack- wpadniesz dzisiaj do mnie na domówkę?
-Ummm... A Jenifer idzie- spytałam
-Powiedziała, że pójdzie jak ty pójdziesz- rzekł
-No okej to przyjdziemy- odpowiedziałam
-Tylko nałóż coś seksi- wtrącił się Justin
Postanowiłam, że nie będę się denerwować.
-Oh dla ciebie zawsze- uśmiechnęłam się dumnie
Musze przyznać warto było to powiedzieć dla miny Justina. Jednak wszystko ma swoje konsekwencje.
-Pani Waston jaki miał być sygnał do rozpoczęcia walk powstania listopadowego?- spytał nauczyciel
-Ummm... no... yyyy... nie wiem- powiedziałam
-Otrzymujesz ocenę niedostateczną- powiedział- a na randkę z Bieberem proszę umówić się później.
-Proszę pana na razie jesteśmy tylko przyjaciółmi- rzekł Justin
Nauczyciel nie odezwał się.
*
Reszta lekcji minęła dość spokojnie. Wraz z Jenifer wyszłam ze szkoły. Zaraz za nami wyszli Justin i Jack.
-No to do zobaczenia na imprezie- powiedział Justin
-Do zobaczenia- powiedziałyśmy i poszłyśmy w stronę samochodu.
Wsiadłyśmy i odjechałyśmy.
-Co nałożysz Lily?- spytała Jenifer
-Tak jak obiecałam Bieberowi coś seksownego- uśmiechnęłam się
-Coo? Obiecałaś cos Justinowi? Wiesz, że on myśli tylko o jednym?- powiedziała
-Wiem ale my jesteśmy tylko przyjaciółmi- rzekłam
Podjechałam pod dom Jenifer. Pożegnała się i wysiadła a ja ruszyłam w stronę mojego domu. Po paru minutach byłam już w domu. Zjadłam obiad i wzięłam krótki prysznic.
*
Była już 18:00 dlatego postanowiłam zacząć się szykować. Ubrałam się i umalowałam. O 18:30 byłam już gotowa.

*
Impreza trwała. Tańczyliśmy i piliśmy.
-Zatańczymy- spytał Justin
-Pewnie- powiedziałam
Poszliśmy na parkiet. Niestety poleciała wolna muzyka. Justin przykleił się do mnie. Nie miałam sił go odciągać a nawet powiem, że mi się podobało.  Przetańczyliśmy piosenkę po czym zeszłam z parkietu a Justin tam został. Za mnie podszedł do niego Jack.
-Chodź idziemy coś zjeść- powiedziała Jenifer
Wzięłyśmy po kanapce i usiadłyśmy. Rozmawiałyśmy ale przerwał nam blondyn.
-Zatańczymy?- spytał patrząc się na mnie
-Jasne- powiedziałam
Zaczęliśmy tańczyć. Leciała szybka muzyka. Kątem oka widziałam, że Justin nas obserwuje. Już drugi raz tego wieczoru poleciała wolna nuta. Tańczyliśmy przytulając się do siebie. Ale nie długo.
-Odbijamy- powiedział szatyn
-Spadaj Bieber- rzekł blondyn
Jednak Justin nie odpuścił i rozdzielił nas.
-Nara frajerze- powiedział brunet a Nick odszedł
-Ale ty jesteś wredny- zaśmiałam się
-Dla ciebie zawsze- uśmiechną się
Piosenka się skończyła. Poszłam do Jack'a i Jenifer a Justin po piwo.

___________________________________________________________________________

Jest rozdział 3!! Mam nadzieję, że się podoba. Starałam się napisać dłuższy i mam nadzieję, że wyszedł chodź trochę. Jak zwykle wszelkie pytania zadajecie mi TU. To tak komentujcie i do następnego <3 

sobota, 1 marca 2014

ROZDZIAŁ OO2


Zjadam obiad i położyłam się. Inaczej ten dzień sobie wyobrażałam. Myślałam, że wszyscy mnie odrzucą, nie zaakceptują ale o dziwo poszło całkiem dobrze. Usłyszałam mój telefon. Wzięłam go i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo- powiedziałam 
-Hej tu Jenifer. Chciałam się spytać czy masz ochotę gdzieś wyjść- rzekła
-Czemu nie. Gdzie mam przyjść?-spytałam 
-Jeżdżę na deskorolce nie daleko twojego domu. Jakieś 10 minut pieszo- powiedziała 
-Okej zaraz będę- odpowiedziałam i rozłączyłam się 
Wyszłam z domu. Po drodze rozglądałam się wszędzie. Nie znałam jeszcze dobrze tej okolicy. Gdy doszłam na miejsce zobaczyłam Jenifer, Jacka i Justina. Podeszłam do nich. 
-Cześć- przywitałam się
-Cześć- odpowiedzieli 
-Długo szłaś- zaśmiała się Jenifer 
-Rozglądałam sie po okolicy.- uśmiechnęłam się 
-Chodź, może usiądziemy- spytała 
-Jasne.
Usiadłyśmy na ławce, patrząc jak Jack i Justin jeździli na desce. Musze przyznać, że Bieber robił to profesjonalnie. 
-Może opowiesz mi coś o sobie.- powiedziała Jenifer- gdzie są twoi rodzice?
-Moi rodzice są za granicą. Strasznie ich kocham ale praktycznie przez całe moje życie jestem sama.- blado się uśmiechnęłam 
-Mój tata zginą w wypadku. Została mi tylko mama- powiedziała Jenifer 



-Tak mi przykro- przytuliłam ją 
-Już się przyzwyczaiłam, że go nie ma. Chociaż bardzo mi go brakuje.- rzekła 
Nie odezwałam się. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie jestem najlepszą pocieszycielką. 

*Oczami Justina* 
Wraz z Jackiem jeździliśmy na desce. Zobaczyłem, że Jenifer i Lily siedzą smutne, dlatego postanowiłem do nich pójść. 
-Ej ślicznotki co wy tu tak siedzicie- powiedziałem 
-A co mamy robić- powiedziała
-Chodź ze mną- rzekłem
-Po co?- spytała zdziwiona 
-Pojeździć- uśmiechnąłem się 
-Nie, nie jeżdżę na desce. Nie umiem- zaśmiała sie
-To cię nauczę. No nie daj się prosić.- powiedziałem i chwyciłem jej rękę ciągnąc za sobą. 
Poszliśmy na bardziej gładką powierzchnię. 

*Oczami Lily* 
Justin ustawił deskę. 
-Stawaj- powiedział a ja posłusznie zrobiłam co kazał 
-No stoję i co?- spytałam
-Odepchnij się którąś nogą i normalnie jedź. Musisz tylko balansować swoim ciałem żebyś się nie wywróciła.-powiedział 
Zrobiłam to samo co powiedział. Szło mi całkiem nieźle ale niestety straciłam równowagę i zaliczyłam glebę. Justin podbiegł do mnie. 
-Nic ci się nie stało?- spytał śmiejąc się
-Nie, nic. Nie będę jeździć na ty gównie- powiedziałam wściekła 
-Oj tam na początku szło ci dobrze- rzekł cały uradowany 
-Zamiast się śmiać pomógł byś mi wstać- powiedziałam 
-Och wybacz- podał mi ręce za które złapałam i podniósł mnie do góry.- Jeszcze parę lekcji i będziesz jeździć tak jak ja. 
-Więcej lekcji nie będzie- powiedziałam stanowczo 
-Jeszcze zobaczymy- uśmiechną się 

*

*Oczami Justina* 
Dziewczyny poszły do domu a ja z Jack'iem do baru. Zamówiliśmy piwo.
-Ta Lily to jest niezła- powiedział Jack 
-Ta wiem- odpowiedziałem 
-Nie masz u niej szans. Widać, że to porządna dziewczyna. A porządna dziewczyna to dziewica.- zaśmiał się 
-Na prawdę? Ja mogę mieć każdą- powiedziałem 
-Bieber przecież ty masz dziewczyny tylko do jednego.- powiedział 
-A czemu tej nie mógł bym mieć?- uśmiechnąłem się 
-A jakbyś miał rozkochać ją w sobie w ciągu jednego tygodnia?- Popatrzył na mnie 
-Czy ty dajesz mi wyzwanie?- spytałem 
-Może tak, może nie- powiedział 
-Okej o co?- spytałem 
-O dwie kraty piwa- powiedział 
-Dobra, umowa stoi. -zgodziłem się 
______________________________________________________________


Jest rozdział 2 !!! Mam nadzieję, że się spodoba. Przepraszam za wszelkie błędy ale pisałam ten rozdział późno ;/  Liczę na dużo komentarzy. Wszelkie pytania dotyczące mnie, rozdziałów, co będzie dalej i wg kierujcie tu: <ASK>. Jeżeli chce ktoś być informowany o nowych rozdziałach prosze pisać na Ask'u lub w kom swoje nazwy tt lub ask. 

Do następnego :* 








czwartek, 27 lutego 2014

ROZDZIAŁ OO1

O 7:00 zadzwonił budzik. Leniwie podniosłam się do pozycji siedzącej sięgając po mój telefon żeby wyłączyć budzik. Wstałam i poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i ubrałam się. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie tosty. Jedząc rozmyślałam o pierwszym dniu w mojej nowej szkole. Szczerze? Bałam się tam iść. Bałam się, że nie zaakceptują mnie. W poprzedniej szkole miałam przyjaciół. Strasznie za nimi tęsknie. Wyszłam z domu o 7:40 wsiadłam do samochodu i pojechałam do szkoły. Po 10 minutach byłam na miejscu. Niepewnie weszłam do szkoły. Skierowałam się do szafki i wzięłam książki. Pierwszą miałam lekcję z moją nową wychowawczynią. Uczy ona geografii. Podeszłam pod salę numer 22. W szkole panował chaos. Na ławeczkach pod klasą siedzieli już uczniowie. Poszłam do nich i usiadłam obok. Po chwili podeszła do mnie dziewczyna.
-Hej, jesteś tu nowa?- spytała
-Cześć, tak- odpowiedziałam
-Ummm... jestem Jenifer- powiedziała brunetka
-Lily- uśmiechnęłam się
-Miło mi ciebie poznać
-Mnie też- rzekłam
-Może oprowadzę cię później po szkole. Wiesz jeszcze nie wiesz gdzie co jest.- spytała
-Byłabym wdzięczna
-Okey, to może na następnej przerwie- powiedziała
-Jasne- uśmiechnęłam się
Za chwilę zadzwonił. Wszyscy weszliśmy do klasy. Nauczycielka zatrzymała mnie żebym stanęła na środku klasy.
-Dzień dobry- powiedziała wychowawczyni
Wszyscy wspólnie odpowiedzieliśmy jej "Dzień dobry"
-Jak już zauważyliście, mamy nową uczennicę w klasie. Nazywa się...-nie dałam jej dokończyć
-Jestem Lily.
-Hej- odpowiedzieli uśmiechając się do mnie
Myślałam, że to już cała moja klasa ale myliłam się po jakiś 10 minutach lekcji do klasy wszedł szatyn. Dość wyskoki  z brązowymi oczami i grzywką postawioną na żel.
-Dobryy- przywitał się z nauczycielką- przepraszam za spóźnienie- rzekł i popatrzył na mnie
-Jak zwykle Bieber spóźniony- westchnęła nauczycielka
-Tak, tak- powiedział lekceważąco- a co to za ślicznotka tutaj stoi- uśmiechną się do mnie
-Jestem Justin- rzekł podając mi rękę
-Lily- powiedziałam
-Jakie piękne imię
-Dobra, dość tych romansów. Pogadacie na przerwie. A teraz siadajcie.- powiedziałam nauczycielka
-Może usiądziesz ze mną- spytał szatyn
-O nie, nie, nie Bieber. Ona siedzi ze mną- wyrwała się Jenifer
-No okey- powiedział
Podeszłam do ławki gdzie siedziała dziewczyna i usiadłam. Lekcja minęła szybko. Na przerwie wraz z Jenifer poszłam zwiedzać szkołę.
-To tak Lily, tu jest biblioteka- rzekła poszliśmy dalej- tu są sale komputerowe. Tam dalej jest jeszcze świetlica a na górze są klasy.
-Yhym... Może sie nie zgubie- uśmiechnęłam się
-Ze mną na pewno nie- powiedziała Jenifer
*
Lekcje się skończyły. Przez cały dzień chodziłam z Jenifer. Wyszłam ze szkoły a tam zaczepił mnie Bieber.
-Hej odwieźć cię do domu- spytał
-Nie dzięki. Jestem swoim samochodem.- odpowiedziałam
-Aha. To do jutra- uśmiechną się
-To jutra- powiedziałam i odeszłam
Wsiadłam do samochodu i odjechałam. Po paru minutach byłam w domu.
____________________________________________________________


Jest rozdział 1!!! Tak jak obiecałam pojawił się dzisiaj. Przepraszam, że taki krótki i nudny ;/ Mam nadzieję, że spodoba wam sie mój blog i zbiorę jego wielkich fanów. Zawsze to było moje marzenie, żeby mieć bloga który ma duużo komentarzy. Tak jak napisałam pierwsze rozdziały są zawsze nudne ale mam nadzieję, że dotrwacie ze mną do końca. Obiecuje, że wkrótce będą dłuższe i ciekawsze :)


To do następnego :)))))) <3 :* 

PROLOG OOO

Jesteś nowa w szkole, praktycznie nikogo nie znasz. Twoi rodzice wyjechali za granicę. Piszą do Ciebie, przysyłają pieniądze...
Przyzwyczaiłaś się do samotności. Praktycznie przez całe życie byłaś sama.
Jesteś szalona i chyba tylko to pomoże Ci przetrwać w nowym miejscu. W głębi serca jesteś też wrażliwa. Nie ufasz mężczyznom. W szkole poznajesz chłopaka. Jest tylko twoim kolegą. A może coś się zmieni? Czy zawiedziesz się na nim? 


 Lily Waston- 18 lat 
Justin Bieber- 19 lat